piątek, 8 lutego 2013

Nie zrozumiałam "Płatonowa". Przepraszam.

Płatonow, Teatr im. J. Osterwy, Lublin

/M. Mazurek/


Heeeeeej! Co tam u Ciebie? Ile pożyczyć chcesz? Nie, nie jestem uteatralniona, jeśli w ogóle istnieje takie słowo.
Nie zrozumiałam "Płatonowa".
Przepraszam.
Nie pamiętam już "Płatonowa".
Pamiętam, ale bez końcówki.
Finały są najważniejsze? Osobiście uważam, że nie, a potem przychodzi mi do głowy dość durne chyba "Nieważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy." W odniesieniu do teatru to naprawdę durne stwierdzenie, wow.
A i czy wyszło właśnie na jaw, że moje powiązania z "żywym" teatrem kończą się na tych w ramach zajęć "Warsztat teatralny"? Ooooooj!
Mogę napisać co mi się podobało w tym "Płatonowie",
a co nie.

Ale chyba nie o to w tym chodzi, a może o to?
Nie wiem.
I naprawdę nie wiem czy wiedzieć chcę.
Chcę.
Furia, nie służy przemyśleniom teatralnym.
- Ale Gonia, Ty nie jesteś w tym momencie w furii. (podpowiada mi mój rozum, wewnętrzny głos, czy co tam jeszcze – cokolwiek napiszę i tak będzie banalnie, chyba.)
- Chwila, mamy chillout! - sama sobie odpowiadam.
- No, Gonia?
- Co z tym "Płatonowem"?!
- No mów!
- No pomyśl!
- Wiem, że czasem Ci się to zdarza!
- Nie ta faza księżyca.
- Oj Gonia, nie bądź taka sarkastyczna.
- Mów, co z tym "Płatonowem"?
- Ogólnie, to po spektaklu mówiłam, że to muszę to przemyśleć, wiesz? Trwało to troszkę długo – ten spektakl, a ja nie byłam w formie. Nie wiem o czym myślałam, to znaczy już nie pamiętam, ale wiesz... Boję się, że nie jestem uteatralniona, ale studiuję Wiedzę o teatrze i tam mówili, (Kto? Oni! Kosmici? Tak!) że na odbiór dzieła teatralnego ma wpływ to jak się czujeeeeeemy tego dnia, czy jesteśmy zmęczeeeeeeni czy nieeeeee, czy mamy odpowiedni poziom endorfin we krwi ( o tym nie mówili, ale to sobie sama wymyśliłam, żeby było hmmm, ładniej? Nie, nie "ładniej", nie trafiłam, ale "Pierwsze słowo do dziennika..." ahahahaha jaki żaaaaaart [to w ogóle jest żart?]) i tak sobie myślę, że mam jeszcze szansę...
- Ale Gonia na co szansę?
- Oj, o "Płatonowie" mieliśmy rozmawiać a nie o mnie.
- Siłą rzeczy Gonia, rozmawiając o "Płatonowie" w tym przypadku musimy równocześnie rozmawiać o Tobie, bo to ma być Twoja opinia, Twoje przemyślenia i Twoja odpowiedź. Dobra, dojdziemy do jakiegoś konsensusu z Tobą, na pewno.
- Nie dojdziemy, bo chodzi o to, że mogę powiedzieć, że scenografia była urocza, taka wyśniona i bajkowa, mimo że to nie Andersen a Czechow, (prawdopodobnie wyszło również na jaw, że moje pojęcie "wyśnionego i bajkowego" zdecydowanie różni się od tego co myśli na ten temat 99% populacji, żal, wiem), że gra światłem (straszny frazes, prawda?) na początku spektaklu była świetna, że zastanawiałam się czy aktorka zapomniała tekstu, czy nie (myślę, że zapomniała), że maski szczurów mnie nie urzekły, że krzesła spadające z góry były super, że Płatonow to Casanova z Ursynowa (tego stwierdzenia boję się najbardziej; [Edycja: Nie, nie boję się tego stwierdzenia już ani trochę, bo naprawdę taki jest i mogę tak myśleć! Nie mogę? Mogę!]) i mogłabym mówić jeszcze o spotkaniu z aktorami o tym, że bawiłoby mnie gdyby ktoś zapytał "Psze pana, a jak zostać aktorem?", ale nie o to w tym chodzi.
- Tak Gonia, nie o to w tym chodzi...
- A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co? ? A o co? A o co? A o co? A o co? A o co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz