Teatr W. Horzycy w Toronto
/Pietro Giorgio/
Nie chciałbym przynudzać znów i pisać o tym, jak to byłem w
teatrze i tym miejscem i sztuką zachwyciłem się lub nie zachwyciłem i widziałem
przedstawienie, które mi się podobało lub nie podobało, ale coś powiedzieć na
ten temat muszę (lub nie muszę), więc tak: jestem w teatrze imienia pana
Horzycy... Pana Wilama Horzycy ...w Toronto, duża scena, miejsca może bez
rewelacji, ale to nie jest aż tak istotne; wieczór zapowiada się ciekawie...
Gasną światła, na scenie pojawia się Laczek BOBICZEK!
...i jego stara matka, która już w tej samej scenie umiera.
Dalsza rodzina
przygotowuje się do ślubu córki, a tu nagle łups! Panią starszą trzeba pochować
godnie i wejść tymczasem w okres żałoby i lamentu. Sytuacja staje się
beznadziejna: na wesele czekali latami, kurczaki już przygotowane, gości miało
być podobno 400!
Zdruzgotany Bobiczek ma teraz Wielką Życiową Misję
? zorganizować pogrzeb matki... ale to jeszcze nic! Musi resztę rodziny odwieść
od wesela i ściągnąć ich wszystkich na cmentarz, co nie jest już takie łatwe.
Rodzina broni się rękami i nogami, jak tylko może, przed Śmiercią i ucieka
przed Czterdziestoletnim Kawalerem (Laczek Bobiczek miał tylko matkę) byle
dalej, byle ocalić ślub... bo po to się narodzili, żeby wydać Welwecję za
mąż... I tak dalej, i tak dalej... Żeby było śmieszniej do całej tej burleski
dochodzą jeszcze dwaj szaleni biegacze gimnastykujący się codziennie rano w
jaskrawo żółto-pomarańczowych kostiumikach, których życie trwa o 10 lat więcej niż
gdyby nie biegali :D Zagmatwałem zbytnio mój wywód? Trudno...Już tego nie
zobaczycie (albo zobaczycie), bo TEN teatr zdjął z repertuaru to
przedstawienie... po prostu ze starości, dlatego staram się przybliżyć
pokrótce: o co chodzi?
Szczerze? To nie był mój pierwszy raz! Widziałem ten spektakl 3 dni po premierze, a teraz po raz drugi - w dniu pożegnania tytułu (2 i pół roku później). Ciekawe, przyznam, doświadczenie, bo można zauważyć pewne zmiany. Przede wszystkim w obsadzie - w ostatnim czasie instytucja, z powodu braku kasy, pozbyła się kilku aktorów, kto inny sam zrezygnował i tak oto w obsadach kilku sztuk trzeba było wstawić dublerów. Czy na korzyść? Trudno stwierdzić...
Szczerze? To nie był mój pierwszy raz! Widziałem ten spektakl 3 dni po premierze, a teraz po raz drugi - w dniu pożegnania tytułu (2 i pół roku później). Ciekawe, przyznam, doświadczenie, bo można zauważyć pewne zmiany. Przede wszystkim w obsadzie - w ostatnim czasie instytucja, z powodu braku kasy, pozbyła się kilku aktorów, kto inny sam zrezygnował i tak oto w obsadach kilku sztuk trzeba było wstawić dublerów. Czy na korzyść? Trudno stwierdzić...
Ogólnie rzecz biorąc sztuka Hanocha Levina o śmierci i uciekaniu przed nią, o
usilnym dopięciu swego i walce o pewne życiowe priorytety jakoś szczególnie,
nad wyraz mnie nie pochłonęła. Miałem półtorej godziny odprężenia i relaksu
przy spektaklu, który tematy poważne (wręcz Śmiertelnie poważne) ukazał w
sposób lekki i groteskowy. Ale żeby podtrzymać Wasze zainteresowanie...
...Ciąg Dalszy Nastąpi ;P
...Ciąg Dalszy Nastąpi ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz