Teatr W. Horzycy w Toronto
/Pietro Giorgio/
Nie chciałbym przynudzać znów i pisać o tym, jak to byłem w
teatrze i tym miejscem i sztuką zachwyciłem się lub nie zachwyciłem i widziałem
przedstawienie, które mi się podobało lub nie podobało, ale coś powiedzieć na
ten temat muszę (lub nie muszę), więc tak: jestem w teatrze imienia pana
Horzycy... Pana Wilama Horzycy ...w Toronto, duża scena, miejsca może bez
rewelacji, ale to nie jest aż tak istotne; wieczór zapowiada się ciekawie...
Gasną światła, na scenie pojawia się Laczek BOBICZEK!
...i jego stara matka, która już w tej samej scenie umiera.

Szczerze? To nie był mój pierwszy raz! Widziałem ten spektakl 3 dni po premierze, a teraz po raz drugi - w dniu pożegnania tytułu (2 i pół roku później). Ciekawe, przyznam, doświadczenie, bo można zauważyć pewne zmiany. Przede wszystkim w obsadzie - w ostatnim czasie instytucja, z powodu braku kasy, pozbyła się kilku aktorów, kto inny sam zrezygnował i tak oto w obsadach kilku sztuk trzeba było wstawić dublerów. Czy na korzyść? Trudno stwierdzić...
Ogólnie rzecz biorąc sztuka Hanocha Levina o śmierci i uciekaniu przed nią, o
usilnym dopięciu swego i walce o pewne życiowe priorytety jakoś szczególnie,
nad wyraz mnie nie pochłonęła. Miałem półtorej godziny odprężenia i relaksu
przy spektaklu, który tematy poważne (wręcz Śmiertelnie poważne) ukazał w
sposób lekki i groteskowy. Ale żeby podtrzymać Wasze zainteresowanie...
...Ciąg Dalszy Nastąpi ;P
...Ciąg Dalszy Nastąpi ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz