piątek, 22 marca 2013

O śnie nocy letniej

Sen nocy letniej, Lublin

/Weronika Puszkar/


            Osterwa kusi nas ostatnio Szekspirem. I mnie skusił zdecydowanie. Był Mądzikowy Makbet, teraz przyszedł czas na Sen nocy letniej, w reżyserii Artura Tyszkiewicza. Z jakim skutkiem?
            Jedna z najbardziej znanych komedii brytyjskiego pisarza, odgrywana na scenie wciąż może zaskakiwać i "usypiać" w całkowicie pozytywnym tego słowa znaczeniu. W końcu o śnie nocy letniej mowa. I na spektaklu mogliśmy poczuć się dokładnie jak we śnie. A to za sprawą młodych aktorów. Halszka Lehman (Hermiona), Marta Sroka (Helena), Paweł Kos (Lizander) i Daniel Salman (Demetrusz). 
Wydaje się, że ich postacie całkowicie wniknęły w atmosferę snu, leśnych elfów.
Bohaterowie w prawdziwie magiczny sposób zostają omotani przez stwory. Najważniejsze jednak, że widzowie wydawali się również zaczarowani. Leśne elfy, zahipnotyzowani, zakochani młodzi – tak. Wątek z robotnikami? Nie. Najgorsze w spektaklu według mnie jest uwspółcześnienie. Dlaczego wyrywać ludzi ze snu? Snu rodem z czasów Szekspirowskich? Przecież współczesność mamy na co dzień.
             Gra aktorską grą aktorską, ale w tym przedstawieniu moją uwagę przyciągnęło co innego. Detale. To one sprawiły, że przenieśliśmy się w prawdziwy sen na jawie. Niesamowita, chociaż bardzo subtelna i delikatna muzyka! Nadała ona senny klimat. Spektakl wydawał się wręcz zagrany. Dzięki muzyce trzech wiolonczeli i jednej waltorni. Sami bohaterowie jakby grali w rytm melancholijnej, nużącej, a przy tym jakże pasującej do treści utworu muzyki. Jej Twórcą jest Jacek Grudzień. Wielkie ukłony kieruję też w stronę Pana Maćka Prusaka, który odpowiada za ruch sceniczny. To właśnie  te znaki w połączeniu z muzyką odegrały tak ogromną rolę, sprawiając, że publiczność poczuła się jak we śnie. Perfekcyjność w każdym calu. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz