/Małgorzata Gołdyn/

Oglądając
sztukę „Śledztwo” widz ma wrażenie, że patrzy na film kryminalny z
wyraźnymi akcentami thrillera. Jednak co ciekawe, nie ma ona typowych
cech, jakie posiada kryminał - ze zbrodnią, mordercą i rozwiązaniem w
ostatnich minutach spektaklu. Akcja trzyma w napięciu od początku,
sztuka sama w sobie sprawia, że osoba ją oglądająca zostaje „wciągnięta”
w tytułowe śledztwo, które „dotyczy” również jej i wraz z bohaterami
spektaklu próbuje rozwikłać zaprezentowane na ekranie dochodzenie.
Poszukując rozwiązania zagadki znikających z kostnic zwłok umarłych,
zaczynamy lękać się skrzypiącej podłogi w domu porucznika, sztuka
wywołuje aurę tajemniczości i niepokoju. Uważam, że fabuła należy do
tych wzbudzających w oglądającym spore emocje i zamęt w głowie. Wpływa
na to przede wszystkim sprawa zaginionych zwłok, będąca kluczowym
problemem spektaklu oraz jej oryginalność – kto mógłby naruszać spokój
ludzi zmarłych, których ciała oczekują na pochówek, na ich ostatnią
drogę na Ziemi….
Spektakl „Śledztwo” stawia więcej pytań niż
odpowiedzi – o ludzkim istnieniu, o sposobie ludzkiego myślenia.
Zakończenie może w pierwszej chwili pozostawić pewien niedosyt, jednak
zmusza on do przemyśleń i refleksji. Ci, którzy cenią ukryty sens,
którzy mają chęć na zastanowienie się nad aspektem miejsca człowieka we
Wszechświecie – powinni być zadowoleni po obejrzeniu spektaklu
„Śledztwo” wyreżyserowanego przez Krzystka, a 75 minut poświęcone na
obejrzenie tego oto spektaklu - nie powinni uznać za zmarnowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz