Białe
petersburskie noce, bezsenność, niechciany gość i wyrzuty sumienia… Liza w reżyserii Łukasza
Witta-Michałowskiego na podstawie opowiadania Fiodora Dostojewskiego Wieczny mąż.
Historia stworzona przez Witta-Michałowskiego to
adaptacja opowiadania Dostojewskiego, które przedstawia „grę sumień” i
psychologiczne potyczki Aleksego Iwanowicza Wielczaninowa (Mariusz Bonaszewski)
i Trusockiego (Jarosław Tomica). Pomiędzy nimi – mała Liza, owoc romansu głównego
bohatera z żoną Trusockiego.
Specyficzna wiwisekcja dokonuje się wraz z
pojawieniem się w domu Aleksego Iwanowicza jego dawnego „przyjaciela”,
Trusockiego. W rzeczywistości – zdradzonego męża, który przywozi rywalowi ślad
niechlubnej przeszłości i udrękę pamięci – córkę Wielczaninowa, Lizę. Czego
chce od swojego rywala? Co jest właściwym powodem jego manipulacji drugim
człowiekiem? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, jako że mamy do czynienia
z jednym z tych charakterów kreowanych przez klasyka rosyjskiej literatury,
których nie można jednoznacznie klasyfikować.
Jest tu ciekawość, jest żal,
rozpacz, pycha, egoizm, kompleksy i niegojąca się rana przebaczenia. Chęć
zemsty, gnębienia, dręczenia (i Wielczaninowa, i Lizy) i szatańskiej [sic]
manipulacji. I pragnienie choć częściowej rekompensaty za straty z przeszłości.
Za brak miłości. Wszystko to w mrocznej tonacji i muzycznej, i barwnej, i
charakterologicznej, przytłaczającej widza.
W świecie dorosłych jest też mała marionetka,
tytułowa bohaterka. Dręczenie dziecka, stawianie go w sytuacjach, z którymi
samo nie może sobie poradzić, zastraszanie go – to także jeden z ważnych
problemów, dostrzeżonych przez rosyjskiego pisarza (choćby w Braciach Karamazow). W tym miejscu –
wielkie brawa za skromną, prawdziwą, ale i wielką rolę małej Dominiki Podsiadły,
wplątanej w zło. Bez przyczyny i bez wyjścia.
Trudno rozpisywać się na temat tego spektaklu, a
epitet „specyficzny” tylko po części odda prawdę o nim. Na pewno jest to jedno
z tych widowisk, które niebezpiecznie wciągają widza w mroki jego własnej
osobowości. Stawiają (jak to Dostojewski) trudne pytania, ale nie dają żadnej
odpowiedzi. Reżyser stworzył przemyślaną kompozycyjnie i tematycznie sztukę o
konfrontacji z przeszłością i sobą samym. Warto zobaczyć. Warto też sięgnąć do
Dostojewskiego, żeby dobrze zrozumieć wyjątkowość wydarzenia, które rozgrywa
się na oczach widza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz