środa, 7 stycznia 2015

Żyd, Chrześcijanin i fajka wodna

Kupiec wenecki, Teatr im. J. Osterwy, Lublin

/Anna Krupa/



„Żyda traktuje się jak psa – można go psem nazwać, kopnąć, opluć”. Tak wygląda podłoże społeczne, na którym rozgrywa się akcja Kupca weneckiego w reżyserii Pawła Łysaka.
Nietolerancja wobec Żydów jest powszechnym zjawiskiem. Prawo nakazuje im żyć w getcie zamykanym o zmierzchu. Muszą nosić charakterystyczne elementy stroju. Pozbawieni prawa uprawiania ziemi trudnią się lichwą potępianą przez chrześcijan. Wbrew pierwszym skojarzeniom nie jest to opis sytuacji narodu żydowskiego na terenach Polski w czasie II wojny światowej – jest to Wenecja z 1596 roku. Lecz owa Wenecja przeniesiona na teren Lubelski nie wydaje się odległym miastem – wydaje się miastem bliskim, rodzimym.
W takiej atmosferze poznajemy historię dwóch kupców Antonia (chrześcijanina) i Szajloka (Żyda), których losy się splatają i wzajemnie są od siebie zależne.
Sprawa nabiera pikanterii, kiedy dowiadujemy się o niezbyt przyjaznych relacjach tych dwóch panów. Okazuje się, że Antonio (Jerzy Rogalski) wielokrotnie okazywał pogardę Szajlokowi (Januszowi Łagodzińskiemu) – nazywał go psem, kopał, opluwał, a teraz przychodzi do niego po pomoc. Przychodzi po pożyczkę. Żyd zgadza się, ale stawia warunek – jeśli Antonio nie spłaci długu w terminie, to Szajlok ma prawo wykroić mu funt mięsa z ciała w miejscu, w którym sobie zażyczy. Umowa zostaje zawarta. Antonio nie spłaca długu w terminie. Żyd pragnie zemsty.
Sceny komiczne z tragicznymi przeplatają się w spektaklu nieustannie. Godną uwagi jest jedna ze scen początkowych, w której Książę Marokański (Tomasz Bielawiec) w sposób sympatycznie dziwaczny prezentuje swoją osobę Porcji (Marcie Ledwoń), Neryssie (Halszce Lehman) i Stefanowi (Przemysławowi Gąsiorowicz). Komizm sytuacyjny przeplata się również ze słownym – przykładem jest chociażby scena, kiedy Laneclot Gobbo (Daniel Dobosz) rezygnując z pracy u Żyda tłumaczy się jego córce Jessice (Marcie Sroce), że odchodzi ze smutkiem i „rozpływa się we łzach jak ściana płaczu”, ale nie może zostać. Jednak oprócz takich pozytywnych w swym wydźwięku wypowiedzi odnaleźć można komizm cierpki, pełen pogardy – „lepszy rydz niż Żyd” słyszymy z ust Lancelota.
Na scenie rozgrywają się również tragiczne i do głębi przejmujące wydarzenia. Pierwszym z tego typu jest scena, kiedy Szajlok rozdzierając swe szaty z rozpaczą mówi „Czy Żyd nie ma oczu? Czy Żyd nie ma rąk, twarzy, narządów, zmysłów, uczuć, namiętności? Czy kiedy nas kaleczycie – nie krwawimy? Czy kiedy nas łaskoczecie – nie śmiejemy się?”. Na koniec tego monologu padają gorzkie słowa w stronę chrześcijan, że całe zło jakie ma w sobie jest od nich. Gra Janusza Łagodzińskiego, szczególnie w tej scenie, załguje na uznanie. Jego przekaz żalu i rozpaczy Szajloka porusza do głębi – wyrywające się jakby z bólem serca słowa, głośny oddech żalu i przygniecione ciężarem trosk przygarbione ciało chudego, starego człowieka przemawiają swoim własnym językiem. Pełne dramatyzmu są również sceny podpalenia domu rodzinnego przez Jessicę oraz jedna ze scen końcowych, w których ona, jej kochanek Lorenco (Paweł Kos) oraz Lancelot zaciągają się fajką wodną i miotają się po scenie krzycząc.
Na wyróżnienie zasługuje warstwa dźwiękowa spektaklu. Kiedy Jessica podpala dom ojca słychać smutną żydowską melodię, która w pełni oddaje albo wręcz tworzy mroczny nastrój tej sceny. Kiedy pojawia się Porcja, Naryssa i Stefano słyszymy orientalne dźwięki, które tworzą jednolitą całość razem z ich barwnymi strojami. Pod koniec spektaklu, kiedy Jessica, Lorenco oraz Lancelot zaciągają się fajką wodną i biegają po scenie – ich przeciągłe krzyki przeplatają się z pogodną orientalną piosenką ukazując jakby przeciwieństwa komiczności i tragizmu całego spektaklu.
Nie tylko w warstwie dźwiękowej można jednak zauważyć te kontrasty znaczeniowe – widać je również w strojach. Mamy pokazane jakby dwa światy. Jeden to szary świat chrześcijan i Żydów, ich stroje są szare, siwe, białe, czarne, granatowe – ogólnie stonowane. Drugi świat to świat Porcji, Naryssy i Stafano pełen jaskrawych kolorów – czerwieni, żółci, złota, zieleni. Ponadto obraz tego barwnego świata dopełnia odurzający, słodki zapach kadzidełek i palonego cygara. Jeden świat jest jakby rzeczywistością – drugi zaś bajką. Ostateczne te światy się łączą przez małżeństwa Bassania (Wociecha Rusina) i Porcji oraz Gracyana i Neryssy. Tak samo jak łączy się w jedno tragizm i komizm obecny w tym spektaklu.
Reżyser Paweł Łysak zaproponował widzom sztukę trudną w swej tematyce w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze ze względu na ukazanie Żydów w złym świetle, co obecnie jest uznawane za antysemityzm. Treść jaką niesie ten spektakl jest jednak bardzo prawdziwa – czemu się bać prawdy, że Żyd może być okrutny i mściwy. Ostatecznie w spektaklu to Żyd pada ofiarą braku miłosierdzia chrześcijanina, lecz czy Szajlok postępował szlachetnie wobec Antonia? Nie! Nie da się zrobić podziału na białych i czarnych, dobrych i złych. Ani Żyd, ani chrześcijanin ukazany w tym spektaklu nie postępował szlachetnie. Drugim ważnym współczesnym zagadnieniem podjętym w sztuce jest obraz miłości hetero- i homoseksualnej. Na scenie widzimy całujące się kobiety i miłość mężczyzn. Ostatecznie miłość damsko-męska okazuje się niewierna i w scenie ostatniej widzimy triumfującą miłość homoseksualną.
Kupiec wenecki Pawła Łysaka ma wiele płaszczyzn znaczeniowych ubranych w ciekawą formę oddziaływującą praktycznie na wszystkie zmysły. Pomimo tego, że od XVI wieku wiele się zmieniło w kulturze europejskiej, to ten spektakl i jego aktualność jest dowodem nieprzemijających oraz wciąż aktualnych problemów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz