środa, 7 stycznia 2015

Dyplom z kosmosu w Teatrze Starym

Dyplom z Kosmosu, studenci Wydziału Aktorskiego z PWST w Krakowie

/Magdalena Ostrowska/


Któregoś jesiennego wieczoru, pośród wszechogarniającej melancholii i senności, jedna myśl poganiając drugą sprowokowała następujące pytanie: co nowego w Teatrze Starym? Najlepiej byłoby się wybrać w najbliższy wolny weekend. Jest. Dyplom z kosmosu – niezbyt pociągający tytuł. Zobaczmy dostępne miejsca. Zostały już tylko te trzeciej kategorii, na drugim balkonie – tak daleko od sceny? Nie, to nie może się udać... Chociaż to jedyny wolny termin od dłuższego czasu, chcę pójść do teatru! Zarezerwowane. Kupione.
Do lubelskiego Teatru Starego przyjechali studenci Wydziału Aktorskiego specjalizacji wokalno-aktorskiej z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Dyplom z kosmosu to ich spektakl dyplomowy. Grupa młodych, ambitnych ludzi prowadzona przez Ewę Kaim zaprezentowała sztukę muzyczną osadzoną w realiach współczesnego, zwariowanego świata.
Kolorowe światła neonów, głośna muzyka, papierosy, alkohol, narkotyki, wszystko okraszone popkulturowymi wtrętami. Z bilbordów krzyczą do odbiorców hedonistyczne hasła: Wspomnienia są obojętne, Supernova kobieta do wynajęcia, Masz ochotę na mojego Milky Waya?. Tak jawi nam się człowieczeństwo w XXI wieku. Czy to wszystko czym może poszczycić się współczesny Ziemianin? Neurotycy, outsiderzy, szaleńcy, samotnicy, materialiści i pozbawieni uczuć karierowicze. W takich bohaterów wcielają się młodzi, zdolni studenci, czyniąc to znakomicie – każda postać jest osobnym bytem, dopracowanym perfekcyjnie. Przed czym chcą nas przestrzec przyszli zawodowi aktorzy?
Czy tylko zamierzają nam przedstawić kolorowy, szalony świat imprez i użycia? Jako świadomi odbiorcy nie możemy tego obejrzeć bezkrytycznie. Najbardziej utkwiła mi w pamięci zabawna para, Erwin i Kitty. Zabawna, ale w tej humorystycznej interpretacji pełna bolesnej prawdy o zagubieniu i samotności wśród miłości. Młodzi małżonkowie wychodzą z restauracji, gdzie schematycznie uczcili swoją kolejną rocznicę ślubu, znowu były ostrygi, drogie wino, jak przystało na „państwa nowobogackich”, garnitur, sztywna sukienka, wspomnienie poprzedniej rocznicy, która, o zgrozo!, była tak fantastyczna... Identyczna. Kitty szuka porozumienia ze swoim mężem, pragnie wreszcie postarać się o pełną rodzinę, jest nieszczęśliwa w tej porcelanowej rzeczywistości. Niespełniona żona może sobie snuć marzenia, kiedy Erwin przerywa paplaninę kobiety unicestwiającym komunikatem: Szpic, kupię sobie psa rasy szpic!. Materializm i użycie zabija cywilizację ludzi, co na to wszechświat? Może istnieje jakaś obca cywilizacja, która nas obserwuje? Co by było gdyby w odpowiedzi na przeraźliwe wołanie człowieka, obawiającego się samozagłady, na Ziemi nagle pojawili się niezidentyfikowani goście? Czy nie byliby zaskoczeni i zawiedzeni? Na obserwację Ziemian, którzy w swojej rozpaczliwości często zabawnie zmagali się z napędzanym przez siebie światem, z perspektywy wszechświata pozwoliło mi właśnie to niefortunne miejsce, na najwyższym balkonie.
Dyplom z kosmosu to autorski musical krakowskich studentów. Na scenie kolejno rozbrzmiewały fantastyczne interpretacje wokalne ponadczasowych tekstów artystów, takich jak: Agnieszka Osiecka, Budka Suflera, czy Anna Jantar. Kwestie śpiewane wplecione zostały w scenariusz w charakterze monologów wewnętrznych zagubionych ludzi. Zdeterminowało to interpretację owych utworów, przystającą do poszarpanej, odartej z miłości szaty współczesnego człowieka. I tak piosenka o tytule Nic nie może wiecznie trwać bardzo plastycznie poddała się woli jednej z aktorek, z czego powstało niesamowite widowisko.
Kolejnym zaskoczeniem tego wieczoru była rozmowa ze studentami krakowskiej PWST po zakończeniu widowiska. Przyznam, że niezwykle wzbogaciło to mój odbiór musicalu, pozwoliło na wejście w świat teatru od garderoby. Choć spektakl od początku zrywał z tzw. czwartą ścianą, to bliższe poznanie młodych ludzi o niezwykłych talentach było bardzo przyjemnym doświadczeniem. Studenci zaprezentowali się jako grupa przyjaciół, którzy już niedługo, będą walczyć o miejsca w prestiżowych teatrach w Polsce, być może niektórych z nich zobaczymy w najnowszych produkcjach filmowych. Jestem przekonana o sukcesie młodych, zdolnych aktorów, dla których teatr to pasja i całe życie. Dodam jeszcze, co ciekawe, że spektakl dyplomowy powstał dzięki sushi. Otóż polska aktorka, Ewa Kaim, początkowo sceptycznie była nastawiona do opieki dydaktycznej nad studentami. Kiedy jednak prorektor PWST – prof. Dorota Segda – zaprosiła ją do japońskiej restauracji, wykwintność potraw sprawiła, że pani Ewa uległa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz