/Judyta Pietrzyk/
Kończąc
czytać kolejną książkę, zawsze zastanawiam się jak dana historia jest
postrzegana przez innych. Czy zwrócili uwagę na te same rzeczy co ja, czy
śmieszyło mnie to samo co ich, a co najbardziej istotne, zastanawiam się jakie
uczucia toważyszyły im podczas lektury, czy były to te same co u mnie czy inne.
Gdy kończę książkę, mam ochotę spojrzeć na
nią oczami kogoś innego, porównać się z kimś i zobaczyć w jakim stopniu nasze
opinie są do siebie podobne. Z tego właśnie powodu sięgam po wszelkiego rodzaju
adaptacje czy to filmowe czy też teatralne. Podobnie było po skończonej
lekturze „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułchakowa.
Scenografia,
oświetlenie a nawet nietypowe rozmieszczenie widowni podziałały pozytywnie na
odbiór sztuki. Przez cały czas trwania seansu była wyczuwalna atmosfera
niepokoju, zła czającego się w każdym momencie spektaklu, wprost idealnie
pasująca do odwiedzin samego pana ciemności.
Grę
aktorską oceniam dość wysoko, biorąc pod uwagę, że w grę wchodziły także sceny
robierane, tutaj należą się duże brawa dla Przemysława Stippy, grającego
Wolanda oraz dla Marty Ledwoń grającej Małogatę. Pomimo nagości potrafili oni
do końca pozostać postaciami jakie im przypadły w grze i wypaść w tych rolach
doskonale.
Ten, kto jest dobrze zapoznany z dziełem Bułhakowa będzie w stanie niemalże mówić wraz z aktorami, w niektórych momentach tekst jest dosłownie cytowany z oryginału książkowego. To co zostało zmienniona, na potrzeby teatru, jest pozmieniana kolejność scen. Opowieść teatralna nie zaczyna się, tak jak to było w książce, od rozmowy Wolanda z Michałem Berliozem i Ivanem Bezdomnym, lecz akcja rozpoczyna się od pamiętnego przedstawienia w teatrze „Variétés” przez ekscentrycznego cudzoziemca oraz jego również niecodzienną świtę. Pominięte zostały sceny opisujące czasy Poncjusza Piłata,, dość szeroko opisane w książce, lecz które, na deskach teatralnych byłyby trudne do zrealizowania, zwłaszcza w połączeniu z współczesnymi wydarzeniami.
Ten, kto jest dobrze zapoznany z dziełem Bułhakowa będzie w stanie niemalże mówić wraz z aktorami, w niektórych momentach tekst jest dosłownie cytowany z oryginału książkowego. To co zostało zmienniona, na potrzeby teatru, jest pozmieniana kolejność scen. Opowieść teatralna nie zaczyna się, tak jak to było w książce, od rozmowy Wolanda z Michałem Berliozem i Ivanem Bezdomnym, lecz akcja rozpoczyna się od pamiętnego przedstawienia w teatrze „Variétés” przez ekscentrycznego cudzoziemca oraz jego również niecodzienną świtę. Pominięte zostały sceny opisujące czasy Poncjusza Piłata,, dość szeroko opisane w książce, lecz które, na deskach teatralnych byłyby trudne do zrealizowania, zwłaszcza w połączeniu z współczesnymi wydarzeniami.
Całość
przedstawienia wypadła bardzo dobrze, zadowoli ono zarówno fanów historii
Michaiła Bułhakowa, jak i tych, którzy jeszcze się z nią nie zapoznali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz