/Aleksandra Suska/
Minimalistyczny
obraz opowiadający historię Bolesława Kontryma – postaci tajemniczej,
legendarnej, wielopoziomowej. Spektakl uznany w plebiscycie publiczności
Telewizji Polskiej za najlepszy od lat.
Bolesław
Kontrym to postać oryginalna. Z jednej strony dowódca w trakcie Powstania
Warszawskiego, z drugiej – odznaczony trzema
czerwonymi sztandarami żołnierz Armii Czerwonej. Jego losy owiane są tajemnicą
– po czterech latach spędzonych w więzeniu Żmudzin zostaje skazany na karę
śmierci. Nieznane jest jednak miejsce jego pochówku.
Wydawałoby się, że życiorys
Kontryma to materiał
wprost idealny, aby zamienić go w pełną napięcia historię opisaną w sztuce
Marka Pruchniewskiego, a którą na ekrany Teatru Telewizji przeniósł reżyser
Marcin Fischer.
Dodajmy
do tego świetną postać drugoplanową – wysoko postawionego oficera Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego Józefa Światło i autora audycji Radia Wolna Europa,
które przyczyniły się do upadku Urzędu Bezpieczeństwa i licznych aresztowań w
powojennej Polsce. Jest to jednak tylko gdybanie, bowiem o ile minimalistyczny
obraz, dobrze skomponowana muzyka i ciemne kolory spektaklu świetnie oddają
klimat historii, tak same losy bohaterów są mało interesujące, żeby nie
powiedzieć – nudne. Jedynie świetna gra aktorska pozwala widzowi na nieliczne
chwile napięcia, będące przyjemną odskocznią od długich minut ziewania przed
telewizorem.
Jest to zasługa obsadzonych w głównych rolach Jana Frycza i
Redbada Klynstra, którzy znakomicie oddali emocje towarzyszące, przedstawianym
przez nich, postaciom. Te wydają się być powiązane ze sobą niewidzialną nicią,
ich konfrontacja jest zdecydowanie najciekawszym momentem w całej historii.
Czy
ważne jest to, aby zawsze być na pierwszym miejscu? - to pytanie, zadane
podczas przesłuchania Żmudzina przez oficera Światło, sprawia, że chcemy
wiedzieć więcej o tajemniczej historii głównego bohatera. Ta kończy się jednak
obrazem urzędnika Światło spalającego fajkę Kontryma – jedyną rzecz, której nie
otrzymała żona i syn żołnierza po jego śmierci.
Widz nie dowiaduje się, co
konkretnie stało się ze Żmudzinem, nie dostaje zbyt wielu wyjaśnień – spektakl,
podobnie jak biografia Kontryma, do końca wydaje się zagadką.
Sztuka
Marka Pruchniewskiego w reżyserii Marcina Fischera, chodź nagrodzona Grand Prix
festiwalu Dwa Teatry i uznana w plebiscycie publiczności Telewizji Polskiej,
jednak nie zachwyca. Zagadki powinny być ciekawe, lecz Kontrym nie zachęca do
zostania detektywem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz