/Milena
Florczak/
„Nic się nie dzieje, nikt nie
przychodzi, nikt nie odchodzi, okropność.” Samuel Beckett „Czekając na Godota”
Akcja
„Jetzt/Teraz” rozgrywa się zarówno podczas jednej imprezy, jak i całego życia
bohaterów. Widz poznaje grupę znajomych, o których można by mówić wiele – każdy
z nich ma odmienną funkcję w sztuce, każdy posiada indywidualne cechy, jednak
bez wątpienia można powiedzieć jedno: wszyscy są chorobliwie nieszczęśliwi.
Sytuacja, w której się znajdują jest doprowadzona do granic absurdu.
Dyskotekowe rekwizyty, puste butelki po alkoholu, klubowa muzyka, rozmazane
makijaże i pogubione buty to właśnie sceneria, w jakiej została osadzona
sztuka.
Większości impreza kojarzy się z czymś pozytywnym – dobrą zabawą,
spotkaniem ze znajomymi, radosnym nastrojem, jednak tutaj nie jest to
szczęśliwa hulanka, a jedynie swego rodzaju pauza, przerywnik, który na chwilę
pozwala zapomnieć o poczuciu bezsensu i miałkości życia. I to właśnie ten
bezsens i brak celu stanowią główny temat sztuki. Każdy z bohaterów oczekuje od
życia czegoś więcej, niż dostaje. Na scenie przedstawiony został cały kolaż
niespełnionych pragnień, jak chociażby desperackie poszukiwanie uwagi,
lokowanie uczuć w niewłaściwych osobach. Inni ludzie nie są pocieszeniem i
wsparciem, a jedynie niekończącym się pasmem zawodów i rozczarowań. Z każdą
minutą u odbiorcy spektaklu przytłaczające uczucie beznadziei coraz bardziej
się potęguje. Bohaterowie wydają się być w swego rodzaju pętli, której nie da
się przerwać, tkwią w bezsensie, rozgoryczeniu i apatii, prowadzą miałkie
rozmowy, które nic nie wnoszą i do niczego nie prowadzą, a jedynie głośna
muzyka, która porywa ich do tańca, wprowadza wszystkich w krótki trans,
pozwalający zapomnieć o pogłębiającym się marazmie.
„Jetzt/Teraz” bardzo wyraźnie
nawiązuje do dramatu Samuela Becketta „Czekając na Godota”. Przedstawione
postacie wciąż na coś czekają, wciąż liczą na wyrwanie się z błędnego koła
nieszczęść, zmianę swojego życia i odnalezienie szczęścia, jednak kompletnie
nic się nie zmienia. Niejednokrotnie próbują „opuścić imprezę”, mimo to wciąż
tkwią w martwym punkcie uwięzieni w absurdzie życia, jakie wiodą. Zupełnie jak
Beckettowski Gogo i Didi, za każdym razem, gdy postanawiają odejść, nie ruszają
się z miejsca, również myślą o samobójstwie, są w takim samym, tragicznym
położeniu.
Na szczególną uwagę w spektaklu
zasługuje gra aktorska. Sztuka nie posiada zbyt wielu dialogów, a głównym
nośnikiem treści są gesty, mimika, postępowania poszczególnych osób. Każda rola
została odegrana perfekcyjnie, a przedstawieni bohaterowie są maksymalnie
uwiarygodnieni zarówno psychologicznie, jak i w swoim przeżywaniu emocji i
wydarzeń – na twarzach aktorów odmalowuje się bezsilność, złość, smutek,
sztuczne, udawane uśmiechy, a niekiedy po ich policzkach ciekną łzy. Bardzo
mocno jest tu również obecny symbolizm danych zachowań. Jednym z
najwyraźniejszych jest gest jednej z kobiet, która, rzucając zalotne spojrzenia
i uśmiechy w kierunku mężczyzn, wciąż podnosi rękę, niczym uczniak zgłaszający
się do odpowiedzi, ukazując w ten sposób swoje desperackie wołanie o uwagę i
dostrzeżenie jej. Przemyślanie i oryginalnie została również odegrana scena
erotyczna, w której widzowi jedynie zasugerowano akt seksualny. Jeden z
bohaterów, który nie zważając na zaloty innej pani, wybiera sobie tę, która
wyraźnie nie jest nim zainteresowana i w sposób natarczywy, a niekiedy nawet
brutalny, przenosi ją z miejsca na miejsce, tym samym nakazując, aby stała tam,
gdzie on sobie tego życzy, w pewnym momencie maluje jej usta szminką, po czym
przyciska do nich kartkę tak, aby zostały na niej ślady warg. Początkowo robi
to delikatnie, jednak z każdą sekundą jest coraz bardziej brutalny, by finalnie
z przemocą wciskać papier w twarz kobiety i rozmazywać jej makijaż na całej
twarzy. Po tym incydencie rozkłada kartki, zdejmuje koszulę i z lubością
zaczyna się na nich wić w taki sposób, aby odciski szminki zostały na jego
ciele. Tragizmu tej scenie dodaje kwestia „wykorzystanej” kobiety, która pyta,
czemu jej nawet nie przytuli. W ten sposób w sztuce przedstawiony został akt
niewulgarny, który w swoim wydźwięku zamiast obsceny miał tragizm, smutek i
poczucie osamotnienia. Takich aluzyjnych scen w spektaklu widz znajdzie dużo
więcej.
„Jetzt/Teraz” pozostawia po sobie
uczucie przytłaczającego smutku. Jednak poza tym uczuciem zostawia również
pytania: „Na co czekasz?”, „Dlaczego czekasz?”. Historia pięciu indywiduum
staje się uniwersalną refleksją dla każdego odbiorcy, dotyczącą poczucia
przemijania i oczekiwania na coś, co być może nigdy się nie wydarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz