niedziela, 26 kwietnia 2015

Wieczne „dzisiaj”, nieistniejące „jutro”. Little:interferfance – „Jetzt/Teraz”



Jetzt/Teraz
/Milena Florczak/
„Nic się nie dzieje, nikt nie przychodzi, nikt nie odchodzi, okropność.” Samuel Beckett „Czekając na Godota”
Akcja „Jetzt/Teraz” rozgrywa się zarówno podczas jednej imprezy, jak i całego życia bohaterów. Widz poznaje grupę znajomych, o których można by mówić wiele – każdy z nich ma odmienną funkcję w sztuce, każdy posiada indywidualne cechy, jednak bez wątpienia można powiedzieć jedno: wszyscy są chorobliwie nieszczęśliwi. Sytuacja, w której się znajdują jest doprowadzona do granic absurdu. Dyskotekowe rekwizyty, puste butelki po alkoholu, klubowa muzyka, rozmazane makijaże i pogubione buty to właśnie sceneria, w jakiej została osadzona sztuka.
Większości impreza kojarzy się z czymś pozytywnym – dobrą zabawą, spotkaniem ze znajomymi, radosnym nastrojem, jednak tutaj nie jest to szczęśliwa hulanka, a jedynie swego rodzaju pauza, przerywnik, który na chwilę pozwala zapomnieć o poczuciu bezsensu i miałkości życia. I to właśnie ten bezsens i brak celu stanowią główny temat sztuki. Każdy z bohaterów oczekuje od życia czegoś więcej, niż dostaje. Na scenie przedstawiony został cały kolaż niespełnionych pragnień, jak chociażby desperackie poszukiwanie uwagi, lokowanie uczuć w niewłaściwych osobach. Inni ludzie nie są pocieszeniem i wsparciem, a jedynie niekończącym się pasmem zawodów i rozczarowań. Z każdą minutą u odbiorcy spektaklu przytłaczające uczucie beznadziei coraz bardziej się potęguje. Bohaterowie wydają się być w swego rodzaju pętli, której nie da się przerwać, tkwią w bezsensie, rozgoryczeniu i apatii, prowadzą miałkie rozmowy, które nic nie wnoszą i do niczego nie prowadzą, a jedynie głośna muzyka, która porywa ich do tańca, wprowadza wszystkich w krótki trans, pozwalający zapomnieć o pogłębiającym się marazmie.
            „Jetzt/Teraz” bardzo wyraźnie nawiązuje do dramatu Samuela Becketta „Czekając na Godota”. Przedstawione postacie wciąż na coś czekają, wciąż liczą na wyrwanie się z błędnego koła nieszczęść, zmianę swojego życia i odnalezienie szczęścia, jednak kompletnie nic się nie zmienia. Niejednokrotnie próbują „opuścić imprezę”, mimo to wciąż tkwią w martwym punkcie uwięzieni w absurdzie życia, jakie wiodą. Zupełnie jak Beckettowski Gogo i Didi, za każdym razem, gdy postanawiają odejść, nie ruszają się z miejsca, również myślą o samobójstwie, są w takim samym, tragicznym położeniu.
            Na szczególną uwagę w spektaklu zasługuje gra aktorska. Sztuka nie posiada zbyt wielu dialogów, a głównym nośnikiem treści są gesty, mimika, postępowania poszczególnych osób. Każda rola została odegrana perfekcyjnie, a przedstawieni bohaterowie są maksymalnie uwiarygodnieni zarówno psychologicznie, jak i w swoim przeżywaniu emocji i wydarzeń – na twarzach aktorów odmalowuje się bezsilność, złość, smutek, sztuczne, udawane uśmiechy, a niekiedy po ich policzkach ciekną łzy. Bardzo mocno jest tu również obecny symbolizm danych zachowań. Jednym z najwyraźniejszych jest gest jednej z kobiet, która, rzucając zalotne spojrzenia i uśmiechy w kierunku mężczyzn, wciąż podnosi rękę, niczym uczniak zgłaszający się do odpowiedzi, ukazując w ten sposób swoje desperackie wołanie o uwagę i dostrzeżenie jej. Przemyślanie i oryginalnie została również odegrana scena erotyczna, w której widzowi jedynie zasugerowano akt seksualny. Jeden z bohaterów, który nie zważając na zaloty innej pani, wybiera sobie tę, która wyraźnie nie jest nim zainteresowana i w sposób natarczywy, a niekiedy nawet brutalny, przenosi ją z miejsca na miejsce, tym samym nakazując, aby stała tam, gdzie on sobie tego życzy, w pewnym momencie maluje jej usta szminką, po czym przyciska do nich kartkę tak, aby zostały na niej ślady warg. Początkowo robi to delikatnie, jednak z każdą sekundą jest coraz bardziej brutalny, by finalnie z przemocą wciskać papier w twarz kobiety i rozmazywać jej makijaż na całej twarzy. Po tym incydencie rozkłada kartki, zdejmuje koszulę i z lubością zaczyna się na nich wić w taki sposób, aby odciski szminki zostały na jego ciele. Tragizmu tej scenie dodaje kwestia „wykorzystanej” kobiety, która pyta, czemu jej nawet nie przytuli. W ten sposób w sztuce przedstawiony został akt niewulgarny, który w swoim wydźwięku zamiast obsceny miał tragizm, smutek i poczucie osamotnienia. Takich aluzyjnych scen w spektaklu widz znajdzie dużo więcej.
            „Jetzt/Teraz” pozostawia po sobie uczucie przytłaczającego smutku. Jednak poza tym uczuciem zostawia również pytania: „Na co czekasz?”, „Dlaczego czekasz?”. Historia pięciu indywiduum staje się uniwersalną refleksją dla każdego odbiorcy, dotyczącą poczucia przemijania i oczekiwania na coś, co być może nigdy się nie wydarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz