/Szymon Czajkowski/
Solowy spektakl pod tytułem „Obłęd” w wykonaniu Mai Furmagi był jednym z ostatnich występów podczas drugiego dnia XI edycji festiwalu teatralnego „Zwierciadła”.
Solowy spektakl pod tytułem „Obłęd” w wykonaniu Mai Furmagi był jednym z ostatnich występów podczas drugiego dnia XI edycji festiwalu teatralnego „Zwierciadła”.
Młoda
wykonawczyni pod przewodnictwem pani Anny Maliszewskiej – Pokrzywy postanowiła
zaadaptować i pokazać fragmenty quasi-autobiogaficznej powieści Jerzego
Krzysztonia pod tym samym tytułem.
Dla tych, którzy
znają tę książkę lub chociaż o niej słyszeli, już moment zapowiedzenia spektaklu działa
pobudzająco i uruchamia ciekawość, ponieważ powieść napisana została podczas
pobytu autora w szpitalu psychiatrycznym, a sam utwór budzi wiele kontrowersji.
Z tym większą
ciekawością oglądało się występ młodej artystki, która na scenie miała na celu
pokazanie czegoś bardzo trudnego – szaleństwa.
Od pierwszych
chwil widać było świetne przygotowanie Mai Furmagi do odtwarzanej roli. Jak na tak młodą i
początkującą aktorkę, jej warsztat teatralny zrobił na mnie duże wrażenie.
Nie spotkałem
chyba do tej pory wykonawcy tak młodego i tak poważnie traktującego odgrywaną
przez siebie rolę, pomijając fakt, że był to występ solowy.
Im dłużej jednak
trwał ten jednoosobowy spektakl, tym trudniej się go oglądało. Może być to z
jednej strony wina trudności w odbiorze, w końcu jest to wejrzenie w umysł
szaleńca, jednak miałem też z czasem wrażenie pewnej mechaniczności i przerostu
formy nad treścią. Według mnie widoczne było w spektaklu przejaskrawienie
środków wyrazu, które w ostateczności nie pozwalało skupić się na przekazie, co
nie zmienia faktu że nie sposób było przejść obojętnie obok pokazu umiejętności
aktorskich Mai Furmagi.
Reasumując,
występ pod względem treści jak również i formy wywołał we mnie skrajne uczucia,
ale przypuszczam że w założeniu miał on
być bardzo silnie nacechowany emocjonalnie, żeby nie powiedzieć że… obłędnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz