niedziela, 25 maja 2014

Zemsta i kasa!



Kupiec wenecki. Teatr im. J. Osterwy, Lublin
/Alicja Zdeb/
            „Kupiec Wenecki” w realizacji Pawła Łysaka rzuca nowe światło na szekspirowski dramat. Akcja rozgrywa się w XVI wiecznej Wenecji i w Belmont gdzie mieszka piękna, bogata i osierocona panna o imieniu Porcya, o której rękę starają się różni książęta.
W testamencie ojciec dziewczyny  określił sposób wyboru przyszłego męża. Jest to loteria polegająca na wskazaniu jednej z trzech szkatułek złotej, srebrnej i ołowianej. Właściwa szkatuła zawiera miniaturowy wizerunek Porcji a pozostałe  pouczenia moralne.

          W Wenecji natomiast mieszka niezamożny, młody arystokrata Bassanio, który potrzebuje trzech tysięcy dukatów na podróż do Belmont aby starać się o rękę pięknej Porcyji. Prosi o pożyczkę swojego bliskiego przyjaciela, dojrzałego kupca Antonia. Niestety zainwestował on cały majątek w statki i nie ma środków aby udzielić pożyczki. Antonio przez wzgląd na stosunki łączące go z młodzieńcem postanawia zaciągnąć kredyt u nienawidzącego go Żyda. Szajlok zgadza się, pożycza trzy tysiące na trzy miesiące ale pod jednym warunkiem, jeśli kupiec nie spłaci należnego mu długu to Żyd ma prawo wyciąć jeden, dowolnie wybrany funt ciała Antonia. 
Umowa zostaje podpisana a wraz z nią zaczyna się rozwój akcji. Bassanio zdobywa rękę Porcyji w tym samym czasie Antonio bankrutuje. Jessica, córka Szajloka okrada go i uciekła z domu, zmienia wyznanie i poślubia ukochanego Lorenza. Żyd myśli już tylko o rozładowaniu swojej rozpaczy, gniewie i zemście. Postanawia bezwzględnie wyegzekwować umowę zawartą z Antoniem. Kupiec za swą szlachetność może zapłacić życiem. Na pomoc do Wenecji przybywa Porcja ze służącą Neryssą, obie w męskim przebraniu. Porcja odgrywa rolę uczonego prawnika, który broni interesów Antonia. Wykazuje się wiedzą, rozsądkiem, sprytem, jest wysłannikiem miłosierdzia i sprawiedliwości. Na przebiegłego i bezwzględnego zawsze znajdzie się jakiś haczyk. Każe ona wziąć Szajlokowi dokładnie funt mięsa z ciała Antonia w taki sposób by nie uronić ani kropli krwi, bo umowa krwi nie dotyczy. Żyd żąda sprawiedliwość i zostaje ona wymierzona bardziej niż sobie tego życzył. Staje się jednocześnie kozłem ofiarnym, zostaje sam oskarżony o chęć pozbawienia życie Antonia. Sędziowie odpłacają okrucieństwem za okrucieństwo m.in. każą mu zmienić wyznanie. 
          W sztuce przedstawione są skomplikowane relacje mieszkających obok siebie Żydów i chrześcijan. Wątek antysemityzmu wybił się na pierwszy plan. Reżyser porusza problem różnic kulturowych, nietolerancji oraz szeregu praw rządzących światem m.in. chciwość, zemsta i wszechwładza pieniądza, której podlegają wszyscy. Artur Pałyga unowocześnił tekst sztuki ale w sensie merytorycznym pozostał wierny Szekspirowi.  Odstęp pomiędzy dwiema kolejnymi realizacjami tej sztuki wynosi 102 lata. Ciekawe co skłoniło artystę do wystawienia tej sztuki akurat w Lublinie, gdzie kwestia żydowska jest nadal bolesna i budzi różne uczucia. Przed wojną 40% mieszkańców miasta stanowili Żydzi.
          Sztuka nie jest łatwa. Łysak przełamuje w niej bariery obyczajowe, przyjaźń Antonia i Bassania ma podtekst erotyczny, pojawiają się sceny lesbijskie, Porcya całuje się z Neryssą, pod koniec sztuki także z Jessyką i we trójkę planują iść do łóżka. To całkiem odbiega od pierwowzoru sztuki. Mimo tylu odniesień do miłości, pozostaje wrażenie, że jej tak naprawdę nie ma. Za pieniądze można kupić wszystko, nawet miłość i przyjaźń. Czy Bassanio przyjaźniłby się z mężczyzną dużo od siebie starszym gdyby nie jego pieniądze?
          Doskonale w swojej roli spisał się Janusz Łagodziński, stworzył on wiarygodną i ekspresywną postać Szajloka. Dramatyzm sytuacji sięgnął zenitu podczas monologu Żyda. Z odsłoniętą piersią bronił się i oskarżał chrześcijan. Fenomenalne operowanie głosem i mimiką twarzy sprawia, ze wywołuje on zrozumienie i współczucie. Na wyróżnienie zasługuje Jerzy Rogalski, grający Antonia. Aktor posiada znakomity warsztat aktorski a w tej sztuce  zobaczyliśmy go w całkiem nowej, ciekawej kreacji. Wojciech Rusin wcielający się w postać Bassania wydaje się być stworzony do tej roli. Znakomicie ucharakteryzowany, częściej przypomina osiedlowego chuligana niż młodego arystokratę, zresztą jak większość młodych Wenecjan w spektaklu. Najbardziej tragiczną postacią jest bez wątpienia Jessyka, grana przez fantastyczną Martę Srokę, która świetnie wczuwa się w rolę. W genialny sposób pokazuje wewnętrzną sprzeczność bohaterki, która mimo, że nie jest już żydówką to nie znajdzie akceptacji w świecie chrześcijan. Dobrze zagrał również Daniel Dobosz – Lancelot, sługa Szajloka, każde jego wejście na scenę było efektowne. Jego gra była pełna emocji, często podnosił głos. Obdarzona niezwykłą urodą Halszka Lehman- Neryssa i równie piękna Marta Ledwoń- Porcya tylko dopełniły spektakl. Aktorzy wychodzą do publiczności, często zwracają się do konkretnych osób. Scenograf pokazał magię teatru. Justyna Łagowska stworzyła oryginalną, przemyślaną przestrzeń. Na scenie widzimy szczątki statku, starą chatę Żyda, na której namalowane są Gwiazdy Dawida na szubienicy. Do tego piasek z którego Szejlok wygrzebuje menorę i czaszkę dają obraz dramatyczny. Całkiem odmienny do tego jest świat Porcyji, barwne stroje, gondola, girlandy, bogate szkatułki. Dopełnieniem treści przedstawienia jest muzyka, która w spektaklu tworzy atmosferą, szum morza, smutna żydowska melodia to wszystko pobudza wyobraźnię. Efekty świetlne wskazują miejsce gdzie aktualnie będzie się rozgrywać akcja, czy na scenie głównej, czy przy gondoli ustawionej przed sceną. Świetne były także kostiumy postaci, od razu sugerowały z jakim środowiskiem mamy do czynienia. Przedstawienie zawiera wiele efektów specjalnych, które pogłębiają przekaz, jak np. pojawiający  się ogień na scenie, gdy Jessyka podpala dom ojca. Mocna woń tytoniu i orientalnych kadzidełek przyprawia o zawrót głowy. Trójka aktorów wpada w hipnotyczny trans pod wpływem słowa „tata”. 
          W  spektaklu pojawiają się także  elementy taneczne i śpiew. Wiele w tej sztuce innowacyjnych pomysłów reżysera. Sporym minusem tej sztuki było kiepskie zakończenie a nawet jego brak. Niezwykle wymowna jest scena sądu. Każdy człowiek w jednej chwili może stracić wszystko. Sztuka skłania do refleksji nad własnym losem, do innego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. Spektakl jest utrzymany w osobliwym nastroju, radość miesza się tutaj ze smutkiem, komedia z tragedią. Reżyser przez pokazanie świata rzeczywistego, okrutnego i bezwzględnego prawdopodobnie miał na celu uświadomić widza co tak naprawdę jest ważne w życiu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz