niedziela, 20 stycznia 2013

Bezsenność nocy zimowej...

Sen nocy letniej, Teatr im. J. Osterwy, Lublin

/R. Dziurosz/


Do obejrzenia zachęcały recenzje i opinie ale ciągle coś stawało na drodze, jak to u studenta.
Nagle wiadomość: Jest jedno miejsce wolne, w niedzielę ostatni przed przerwą spektakl. Biorę.
W końcu sam zobaczę, ocenię. Świeżo po lekturze- przecież zbliża się Powszechna.
W piątkowy wieczór, oderwany od książek, jak to w piątek- ubieram białą koszulę, muszkę, marynarkę. Jak Bóg przykazał. Później się jednak okazuje, że chyba tylko mnie. (Nad czym ubolewam.) W korytarzu czekają współtowarzyszki w pięknych strojach, wyczuwam już klimat. Brakowało mi tego ostatnim czasem. Zajmuję miejsce z przodu, jak się dowiedziałem idealne do obserwowania Puka. Zaczyna się. Na scenę wychodzi grupa polskich fachowców, przygotowująca się do przedstawienia z okazji zaślubin Tezeusza. Robi się wesoło. Później na scenie staje ON- Krzysztof Olchawa- w białej sukni i szpilkach. Na widowni słychać szybsze bicia serca i głębokie oddechy. Jestem już pewien- to będzie świetny spektakl. 

Pomyliłem się. To nie był świetny spektakl. To było dla mnie prawdziwe obcowanie ze sztuką, z czystym pięknem. Siedząc na widowni nie czułem tej „czwartej ściany”. Czułem się wyjątkowo. Czułem zapach mchu w ateńskim lesie. Oni wszyscy grali dla mnie. Kolejna scena: Pojawia się Tytania ze swoim Paziem. Wtedy na ciele czuję dreszcze, a w oczach zbierają się łzy. Pieśń wykonywana przez Pazia jest kwintesencją piękna. I Królowa, jak zawsze piękna, dla której czas się zatrzymał. Moją uwagę i zachwyt przykuwa strój Pazia, który błyszczy jak księżyc, dopełnia to scenę. Chwile wzruszenia przerywają chwile śmiechu. Przeżywam prawdziwe katharsis! Niezwykle czytelna i wzruszająca jest scena odejścia z blaskiem Władców lasu. Wszystkiemu towarzyszy muzyka i śpiew. W zależności od nastroju- piękny śpiew Pazia, czy też wesołe Sto lat w wykonaniu chóru składającego się z uroczych kobiet. Kolejnego wstrząsu dostarcza mi dziki taniec w wykonaniu głównych bohaterów- czwórki młodych ateńczyków, których miłosne losy zostają skomplikowane przez pomyłkę wiernego sługi Oberona- Puka.

Zakończenie jest przewrotne. Młodzi po wielu perypetiach łączą się ponownie we właściwe pary. Odbywają się potrójne zaślubiny. I teraz zaczyna się prawdziwe show. Tutaj kultura wysoka łączy się z popową. Idealne połączenie, pokazuje, że w teatrze nawet ostry dupstep znajdzie swoje miejsce. Powracają znowu fachowcy z „Piram i Tyzbe”. To oni zostają gwiazdami wieczoru, porywają całą widownię do śmiechu i zabawy. Oklaski (na stojąco) nie mają końca, a ja kolejny raz mam na ciele ciarki. Po spektaklu długo nie mogę dojść do siebie. Wieczór trwa, a wraz z nim rozmowy o sztuce. Współtowarzyszki również poruszone. Po raz 5, 4, 7. Tak, tyle razy widziały Sen i zawsze wychodzą poruszone.
Spektakl się kończy zapowiedzią Puka, że wymyśli jeszcze „sny ciekawsze”.
Czekam więc na marzec, kiedy to Sen powróci. Wy też czekajcie i kto jeszcze nie widział, niech zobaczy koniecznie bo naprawdę warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz