Sen nocy letniej, Teatr im. J. Osterwy, Lublin
/R. Dziurosz/
Do obejrzenia zachęcały recenzje i
opinie ale ciągle coś stawało na drodze, jak to u studenta.
Nagle wiadomość: Jest jedno miejsce
wolne, w niedzielę ostatni przed przerwą spektakl. Biorę.
W końcu sam zobaczę, ocenię. Świeżo
po lekturze- przecież zbliża się Powszechna.
W piątkowy wieczór, oderwany od
książek, jak to w piątek- ubieram białą koszulę, muszkę, marynarkę. Jak Bóg
przykazał. Później się jednak okazuje, że chyba tylko mnie. (Nad czym
ubolewam.) W korytarzu czekają współtowarzyszki w pięknych strojach, wyczuwam
już klimat. Brakowało mi tego ostatnim czasem. Zajmuję miejsce z przodu, jak
się dowiedziałem idealne do obserwowania Puka. Zaczyna się. Na scenę wychodzi
grupa polskich fachowców, przygotowująca się do przedstawienia z okazji
zaślubin Tezeusza. Robi się wesoło. Później na scenie staje ON- Krzysztof
Olchawa- w białej sukni i szpilkach. Na widowni słychać szybsze bicia serca i
głębokie oddechy. Jestem już pewien- to będzie świetny spektakl.
Pomyliłem się. To nie był świetny
spektakl. To było dla mnie prawdziwe obcowanie ze sztuką, z czystym pięknem.
Siedząc na widowni nie czułem tej „czwartej ściany”. Czułem się wyjątkowo.
Czułem zapach mchu w ateńskim lesie. Oni wszyscy grali dla mnie. Kolejna scena:
Pojawia się Tytania ze swoim Paziem. Wtedy na ciele czuję dreszcze, a w oczach
zbierają się łzy. Pieśń wykonywana przez Pazia jest kwintesencją piękna. I
Królowa, jak zawsze piękna, dla której czas się zatrzymał. Moją uwagę i zachwyt
przykuwa strój Pazia, który błyszczy jak księżyc, dopełnia to scenę. Chwile
wzruszenia przerywają chwile śmiechu. Przeżywam prawdziwe katharsis! Niezwykle
czytelna i wzruszająca jest scena odejścia z blaskiem Władców lasu. Wszystkiemu
towarzyszy muzyka i śpiew. W zależności od nastroju- piękny śpiew Pazia, czy
też wesołe Sto lat w wykonaniu chóru składającego się z uroczych kobiet.
Kolejnego wstrząsu dostarcza mi dziki taniec w wykonaniu głównych bohaterów-
czwórki młodych ateńczyków, których miłosne losy zostają skomplikowane przez
pomyłkę wiernego sługi Oberona- Puka.
Zakończenie jest przewrotne. Młodzi po wielu perypetiach łączą się ponownie we właściwe pary. Odbywają się potrójne zaślubiny. I teraz zaczyna się prawdziwe show. Tutaj kultura wysoka łączy się z popową. Idealne połączenie, pokazuje, że w teatrze nawet ostry dupstep znajdzie swoje miejsce. Powracają znowu fachowcy z „Piram i Tyzbe”. To oni zostają gwiazdami wieczoru, porywają całą widownię do śmiechu i zabawy. Oklaski (na stojąco) nie mają końca, a ja kolejny raz mam na ciele ciarki. Po spektaklu długo nie mogę dojść do siebie. Wieczór trwa, a wraz z nim rozmowy o sztuce. Współtowarzyszki również poruszone. Po raz 5, 4, 7. Tak, tyle razy widziały Sen i zawsze wychodzą poruszone.
Spektakl się kończy zapowiedzią
Puka, że wymyśli jeszcze „sny ciekawsze”.
Czekam więc na marzec, kiedy to Sen
powróci. Wy też czekajcie i kto jeszcze nie widział, niech zobaczy koniecznie
bo naprawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz