Teatr ITP, Lublin
/R. Dziurosz/
W 1692 roku w Salem, małej wsi w
Nowej Anglii, miała miejsce największy wysyp czarów w historii Ameryki. Blisko
80 kobiet i mężczyzn stanęło przed sądem pod zarzutem uprawiania magii. Niemal
wszyscy zostali skazani na śmierć.
Na kanwie tych
wydarzeń w 1953 roku Arthur Miller napisał sztukę "Czarownice z
Salem". Opowieść ta powstała w okresie zimnej wojny podczas histerii
tropienia czarownic politycznych przez amerykańską komisję McCarth'ego.
Miller udowadnia
w swojej sztuce, że wystarczy zostać oskarżonym, by już stać się winnym w
obliczu rzekomej sprawiedliwości. Pokazuje on jak z pozoru niewinne zabawy jak
taniec w lesie, mogą stać się dowodami w sprawie o okultyzm.
Teatr
akademicki ITP również postanowił zmierzyć się z tym dramatem.
Reżyser, ksiądz
Mariusz Lach rezygnuje z uwspółcześniania Czarownic. Atmosferę XVII
wiecznego Salem wprowadza prawie całkowity mrok w sali i trzymająca w niepokoju
gra skrzypiec. Ważnym elementem jest minimalizm dekoracji oraz gra świateł-
twarze aktorów oświetlają płomienie świec.
Warte pochwały
są tutaj role brawurowej Abbigail Williams, która jako inicjatorka całej
nagonki na czarownice w Salem, doskonale przechodzi od delikatnego, dziecięcego
wręcz mówienia, aż po terroryzujące serca widzów krzyki z opętańczych wizji.
Wyróżnia się też Elisabeth Proctor -
dobra kobieta uwikłana i uciemiężona przez spisek Abbigail. W scenie gdy
odwiedza swojego męża, mówiąc mu : „Nie
mogę cię sądzić. Chcę żebyś żył” – dotknęła wrażliwości chyba wszystkich
widzów.
Czarownice warto obejrzeć,
ponieważ są przykładem tego, jak świetnie może funkcjonować amatorski teatr z
aktorami, którzy amatorami już nie są, co udowadniają na scenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz