piątek, 25 stycznia 2013

Teatr prawdy bez słów.

Leszek Mądzik, Scena Plastyczna KUL

/K. Lisek/


     Słowa. Tylko one są narzędziem kłamstwa. Najważniejsze najtrudniej przechodzą nam przez gardło. Są takie tematy o których lepiej milczeć. Słowa zabijają ich przeczuwanie. Przeczuwać znaczy starać się przeżywać prawdziwie i głęboko.
      Miałam szczęście poznać teatr prawdy bez słów. Teatr który żywi się emocjami, egzystencją i ... światłem. To właśnie ono potrafi wydobyć detal który swoją symboliką pozwoli coś zrozumieć. Kiedy z czerni subtelnie zaczyna wyłaniać się prawda nasz organizm przeszywają dreszcze. Przestajemy myśleć. Zaczynamy czuć. 

     Światło daje życie. Potrzebują go ludzie, rośliny i zwierzęta. To ono ożywia pozornie martwy i nic nie znaczący przedmiot. Nieforemna bryła zaczyna swoją narrację. Migotliwe obrazy porównywalne do nocnych mar uświadamiają nam więcej niż puste słowa. Brzmi paradoksalnie. Ale taki jest właśnie teatr Leszka Mądzika. Mistrz za pomocą swojego charakterystycznego stylu przenosi widza w inny świat. Bez półprawd i ckliwych fałszywych obietnic. Wędrujemy w inny wymiar wraz ze zmieniającymi się subtelnie scenami. Widzimy rzeczy których nie rozumiemy a które dotykają najgłębszych pokładów ludzkiej egzystencji. Życie, śmierć, miłość, czas. Każdy z tych elementów to oddzielne sacrum. Mądzik czyni świątynią ludzkie ciało, powoduje, że nawet po śmierci pozostaje święte. 
     Miłość kochanków ze spektaklu "Przejście" wzoruje się na miłości Boga do człowieka. Jest wieczna i bezwarunkowa. Czas ujęty w spektaklu "Odchodzi" inspirowanym zmierzaniem do wieczności matki Tadeusza Różewicza wydaje się trwać w nieskończoność. A życie chorej na raka artystki która zainspirowała twórcę do stworzenia "Zielnika" nabiera paradoksalnie kolorów. To nie jest łatwy typ teatru. Wymaga od widza skupienia, ciszy, zadumy. Teatr Mądzika uczy pokory. Wiedzą o tym jego aktorzy, współpracownicy i oddani widzowie. Nie dziwi więc, że jego spektakle są podziwiane na wszystkich kontynentach. Bo prawdziwe sacrum nie jest zależne od kultury, rasy czy religii. Ono jest w człowieku. Nie akceptuje kłamstwa. Żywi się prawdą.
     Prawdziwe katharsis przeżywamy okrywając, że spektakl traktował również o naszej egzystencji. Czujemy ją i akceptujemy. Nie musimy o niej słuchać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz