Muzyka i teatr
/Małgorzata/
Szczerze mówiąc, długo zastanawiałam się o czym mam napisać.
W końcu stwierdziłam, że napiszę o tym, co najbardziej kocham - o muzyce i
teatrze. Muzyka towarzyszy mi praktycznie zawsze: kiedy jadę autobusem, kiedy
tworzę ten tekst, a nawet kiedy piszę kolokwium - w mojej głowie zawsze
rozbrzmiewa jakaś melodia. Myślę, że wynika to z tego, że zawsze chciałam
śpiewać choć (niestety) nie umiem. Dlatego uwielbiam słuchać, kiedy robi to
ktoś, kto zna się na rzeczy. I o tym
właśnie będzie ten wpis - o śpiewie w teatrze.
Moje pierwsze dojrzałe (gdyż pomijam tu bajki w Teatrze
Muzycznym w Lublinie, które oglądałam mając kilka lat) spotkanie z musicalem (a
może już operą?) odbyło się parę lat temu. Warszawa, Teatr Muzyczny ROMA, tłum
ludzi przy wejściu. Po pewnym czasie weszliśmy na widownię. Ogromna sala. Kilka
minut później zaczął się ten piękny sen... Les Miserables. Byłam tak oczarowana
spektaklem, że nie wiedziałam, kiedy minęły te trzy godziny. Niezmiernie wysoki
poziom umiejętności wokalnych aktorów, genialne rozwiązania scenograficzne,
idealna współpraca w scenach zbiorowych. Nie potrafię opisać uczuciach, jakie
wtedy przeżyłam, było to swoiste katharsis. Do tej pory, kiedy przypominam
sobie ten występ, dech mi zapiera w piersi. Mam nadzieję, że będę mogła jeszcze
raz zobaczyć "Nędzników" w teatrze ROMA.
Kolejnym spektakularnym wydarzeniem teatralno-muzycznym był
"Nabucco" Teatru Muzycznego w Lublinie. Miałam okazję przedpremierowo
oglądać tę włoską operę. Orkiestra, która grała "na żywo" i ten
operowy wokal aktorów zrobiły na mnie duże wrażenie. Cieszę się, że na
telebimach wyświetlane były napisy w języku polskim, obawiam się, że w
przeciwnym razie miałabym duży kłopot ze zrozumieniem spektaklu.
Miłośnikom teatru i wszelkiej muzyki polecam opery i
musicale, gdyż są idealnym połączeniem tych dwóch rzeczy. Chciałabym częściej
mieć okazję oglądać takie spektakle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz