Makbet, Teatr im. J. Osterwy
/M. Wróbel/
Poranne wyjście do Teatru im. Juliusza Osterwy to nie był
dobry pomysł. Na takie spektakle chodzi młodzież gimnazjalna i licealna, bo
grają "lektury obowiązkowe", a to idealna okazja, żeby urwać się z
lekcji.
Gra aktorów była dobra, choć czasem wyglądała na niedopracowaną - zdarzały się momenty, że aktorzy nie trafiali w snop światła, przez co widz nie mógł dostrzec tego, co powinien. Sztuka i dialogi były trochę przerysowane i "wydyszane", ale uważam, że taka koncepcja sprawdziła się w tym spektaklu. Podobała mi się gra Lady Makbet i jej czerwona sukienka :D A czarownice były po prostu genialne!
Podziwiam profesora Mądzika za niekonwencjonalne podejście
do "Makbeta". Nie ulega wątpliwości, że profesor jest świetnym
reżyserem. Z chęcią obejrzę inne jego sztuki.
Podsumowując: nigdy nie wybaczę aktorom, że nie wyszli na
oklaski :(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż im tego nie wybaczę ;) Nigdy!
OdpowiedzUsuń