Jest teatr i Teatr. Pytanie: Kiedy teatr to Teatr, a kiedy teatr? Widzisz różnicę? Widzisz.
/M. Mazurek/
Idziesz do teatru, zwyczajnie odchamić
się albo w szkole Ci każą. Dwie opcje? Nie, jest milion powodów, mam wymieniać?
Dobra - Twoja dziewczyna studiuje teatrologię a Ty od zawsze zakochany w
teatrze student Automatyki i robotyki masz plakat Tadeusza Kantora nad łóżkiem
i idziesz. Zasypiasz w czasie trwania pierwszego aktu ("Zosia, wybacz, mam
za sobą ciężkie kolokwium.") ale wciąż tam jesteś bo przecież Zosia
studiuje teatrologię a jej mama Lucyna jest suflerem. Teściowa (na razie
przyszła teściowa,wiem) - co jak co ale teściowa to już argument żeby pójść do
teatru, nie byle jaki argument - na dwóch nogach i z wałkiem.
I wreszcie na trasie "Wołomin -
Lublin" Zbyszek porywa się na Shekspira, "Makbeta" Schekspira.
Nie pierwszy raz z resztą, ale ten będzie wyjątkowy. W przedziale ze Zbyszkiem
siedzi Wioleta - jak sama mówi, cokolwiek ma to znaczyć: "Jedni nie umieją
czytać, drudzy dostają na imię Wioleta, życie panieneczko."
- Pan "Makbeta" czyta? -
pyta Wioleta Zbyszka.
- Tak. - jak na starego kawalera
przystało Zbyszek jest bardzo pogadany.
- Z panią? (Tutaj dość pretensjonalny
ton, Zbyszek lubi jasne sytuacje.)
- Nie proszę pana, z hipopotamem,
pasuje?
- Myślałem, że zwierzęta nie mogą
wchodzi do teatru, masz ci los.
I wtedy w Zbyszku dojrzewa ta myśli,
powoli niczym wiśnia na wiosnę.
Zbyszek pójdzie do teatru, do teatru
im. Juliusza Osterwy w Lublinie i obejrzy "Makbeta". Zbyszek
wyprasował surdut, krawat założył, zadzwonił, zapytał - można przyjść, bilety
są, w środę o 10 grają. Zbyszek się cieszy bo wtedy ma przerwę w pracy -
Zbyszek jest inżynierem, zawód konkretny. I Zbyszek idzie, wsiada w 13 pod
KUL-em, na Plac Wolności dojeżdża, myśli sobie nie jest źle, 10 minut przed
czasem, jest dobrze, nie najgorzej jest, otwiera drzwi wchodzi, patrzy a tu g i
m b a z a, będą chipsy.
Ale Zbyszek lekturę zna, dobrze zna,
wie o co chodzi, dobrze będzie. Siada, w pierwszym rzędzie, ogląda, ktoś
szeleści, ktoś się kręci, ktoś się śmieje - ale pewnie tak musi być - myśli
Zbyszek, będąc pierwszy raz w życiu w teatrze.
Aktorzy grają, troszkę słabo, troszkę
szybko, troszkę za szybko... I wtedy wchodzi On - Tosiek, no Tosiek z Plebani
jak nic - myśli Zbyszek. I to jest jeden z tych nielicznych momentów w trakcie
całego spektaklu, kiedy Zbyszek nie zmusza się żeby nie odpłynąć myślami na plac
budowy, gdzie zostawił belkę, właśnie - belka.
Spektakl się kończy - chyba, bo na
scenie nic się nie dzieje, Zbyszek myśli o brawach, ale ludzie nic, to i on się
przecież wyrywał nie będzie, ale wreszcie ktoś powiedział, że to koniec i są
oklaski, to i Zbyszek klaszcze. Dobra, teraz szczerze - scenografia dobra, Lady
Makbet przekonująca.
Zbyszek wychodzi z teatru i spotyka
Wioletę.
- W teatrze byłem. - mówi Zbyszek.
- I co? - pyta Wioleta.
- I I want my money back!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz