niedziela, 16 grudnia 2012

Wolne żarty

Jest teatr i Teatr. Pytanie: Kiedy teatr to Teatr, a kiedy teatr? Widzisz różnicę? Widzisz.

/M. Mazurek/



Idziesz do teatru, zwyczajnie odchamić się albo w szkole Ci każą. Dwie opcje? Nie, jest milion powodów, mam wymieniać? Dobra - Twoja dziewczyna studiuje teatrologię a Ty od zawsze zakochany w teatrze student Automatyki i robotyki masz plakat Tadeusza Kantora nad łóżkiem i idziesz. Zasypiasz w czasie trwania pierwszego aktu ("Zosia, wybacz, mam za sobą ciężkie kolokwium.") ale wciąż tam jesteś bo przecież Zosia studiuje teatrologię a jej mama Lucyna jest suflerem. Teściowa (na razie przyszła teściowa,wiem) - co jak co ale teściowa to już argument żeby pójść do teatru, nie byle jaki argument - na dwóch nogach i z wałkiem.
Marek idzie do teatru, zwyczajnie, po prostu, bo rodzicie chodzili to i jemu tak zostało. Ewa wygrała bilety na premierę i poszła, Joli nie wypadało odmówić a Zbyszek co ciekawe nie chodzi do teatru, nigdy tam nie był, ma 32 lata i nigdy nie był w teatrze. Zbyszek za to dużo podróżuje, PKP o dziwo. I Zbyszek czyta książki, wytrwale, z zamiłowaniem.
I wreszcie na trasie "Wołomin - Lublin" Zbyszek porywa się na Shekspira, "Makbeta" Schekspira. Nie pierwszy raz z resztą, ale ten będzie wyjątkowy. W przedziale ze Zbyszkiem siedzi Wioleta - jak sama mówi, cokolwiek ma to znaczyć: "Jedni nie umieją czytać, drudzy dostają na imię Wioleta, życie panieneczko."
- Pan "Makbeta" czyta? - pyta Wioleta Zbyszka.
- Tak. - jak na starego kawalera przystało Zbyszek jest bardzo pogadany.
- Może pan się wybierze do teatru?
- Z panią? (Tutaj dość pretensjonalny ton, Zbyszek lubi jasne sytuacje.)
- Nie proszę pana, z hipopotamem, pasuje?
- Myślałem, że zwierzęta nie mogą wchodzi do teatru, masz ci los.
I wtedy w Zbyszku dojrzewa ta myśli, powoli niczym wiśnia na wiosnę.
Zbyszek pójdzie do teatru, do teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie i obejrzy "Makbeta". Zbyszek wyprasował surdut, krawat założył, zadzwonił, zapytał - można przyjść, bilety są, w środę o 10 grają. Zbyszek się cieszy bo wtedy ma przerwę w pracy - Zbyszek jest inżynierem, zawód konkretny. I Zbyszek idzie, wsiada w 13 pod KUL-em, na Plac Wolności dojeżdża, myśli sobie nie jest źle, 10 minut przed czasem, jest dobrze, nie najgorzej jest, otwiera drzwi wchodzi, patrzy a tu g i m b a z a, będą chipsy.
Ale Zbyszek lekturę zna, dobrze zna, wie o co chodzi, dobrze będzie. Siada, w pierwszym rzędzie, ogląda, ktoś szeleści, ktoś się kręci, ktoś się śmieje - ale pewnie tak musi być - myśli Zbyszek, będąc pierwszy raz w życiu w teatrze.
Aktorzy grają, troszkę słabo, troszkę szybko, troszkę za szybko... I wtedy wchodzi On - Tosiek, no Tosiek z Plebani jak nic - myśli Zbyszek. I to jest jeden z tych nielicznych momentów w trakcie całego spektaklu, kiedy Zbyszek nie zmusza się żeby nie odpłynąć myślami na plac budowy, gdzie zostawił belkę, właśnie - belka.
Spektakl się kończy - chyba, bo na scenie nic się nie dzieje, Zbyszek myśli o brawach, ale ludzie nic, to i on się przecież wyrywał nie będzie, ale wreszcie ktoś powiedział, że to koniec i są oklaski, to i Zbyszek klaszcze. Dobra, teraz szczerze - scenografia dobra, Lady Makbet przekonująca.
Zbyszek wychodzi z teatru i spotyka Wioletę.
- W teatrze byłem. - mówi Zbyszek.
- I co? - pyta Wioleta.
- I I want my money back!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz