poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rybak, morze i przepiękne miasto



 Kupiec Wenecki, Teatr im. J. Osterwy, Lublin
/Marta Mazur/

Pierwsze skojarzenie z tytułem „Kupiec Wenecki” to rybak, morze i przepiękne miasto Weneckie, w którym ludzie są szczęśliwi, nie mają zmartwień i mogą podziwiać piękne widoki.
Kupiec Wenecki to komedia Williama Szekspira, która opowiada o relacjach między żydami a chrześcijanami, w których najważniejszą rolę odgrywają pieniądze. Spektakl  ten miał swoją premierę w Lublinie, został wyreżyserowany przez Pawła Łysaka. Akcja rozgrywa się w Wenecji, mieście, które jest centrum finansowym. Główny wątek dotyczy długu. Żyd Szajlok udziela pożyczki Antoniemu, by ten mógł pomóc swojemu przyjacielowi Bassanio, który starał się o rękę pięknej Porcyi.  W razie nie wywiązania się z umowy Żyd miał prawo wyciąć dowolny funt ciała. Antonio może zapłacić życiem.
Scenografia, nad którą czuwała Justyna Łagowska była bogata i trafnie dobrana. Na scenie dało się zauważyć wiele barw pomieszanych ze sobą, w innej scenie znów było mniej światła, a więcej jednolitości w doborze kolorów.  Kostiumy były gdzieniegdzie pełne przepychu, przy tym dopasowane do scenografii. Jednak już w pierwszej scenie dało się zauważyć zbyt skąpy strój mężczyzny, która miał na sobie bieliznę i krótki szlafrok. Nie było to zbyt estetyczne i mogło odwrócić zainteresowanie widza.  Zbyt kuse sukienki miała również jedna z dziewcząt. Rekwizyty odgrywały równie ważną rolę, skupiały uwagę widza i wzbudzały tajemniczość. Nie wszystkie były użyte w odpowiedni sposób. Scena kiedy dwie przyjaciółki paliły papierosy. Dym leciał prosto na widzów, co  w pewien sposób było lekceważące i ukazujące niską kulturę, a przecież teatr  powinien ukazywać wysoką kulturę. Można powiedzieć, że elementy użyte w spektaklu sprawiały, że sztuka była bardziej nowoczesna.
Muzyka oddawała, emocje jakie towarzyszą bohaterom w danym momencie. Taniec połączony z muzyką wnosił w ten świat przedstawiony wiele radości i ukazywał jakieś szczęście bohaterów.
W rolę Szajloka, żyda wcielił się Janusz Jagodziński, odtwórca wielu ról teatralnych i filmowych. Bardzo dobrze wczuł się w rolę znienawidzonego przez wszystkich Żyda, który usilnie próbuje żyć według własnych przekonań i zasad, który próbuje wymierzać sprawiedliwość.  Obok niego stanął Jerzy Rogalski, który świetnie zagrał Antoniego, gotowego oddać życie, by pomóc przyjacielowi. Moją uwagę skupiły postacie Porcyi, bogatej dziedziczki i jej powiernicy Neryssa. Marta Ledwoń i Halszka Lehman  zagrały bardzo naturalnie dwie kobiety, które łączy głębsza relacja.
Jeśli chodzi o reżyserie, to widz był świadkiem kilku scen erotycznych, co w teatrze nie było tak często spotykane. Postacie kobiet, które na scenie okazywały sobie uczucia było niesmaczne i bardzo szokujące.  W teatzre widz jest współuczestnikiem pewnych scen i wydarzeń. Wszystko dzieje się na żywo. Dzięki czemu mocniej przeżywa momenty, które nie powinny zostać pokazane.
               Do tej pory przedstawienia teatralne kojarzyły mi się z szerzeniem kultury, z tym, że nie wszyscy chodzą do teatru, że jest to pewien rodzaj ukulturalniania się. Teraz coraz częściej widuje spektakle, w których ukazywana jest przemoc, erotyka, w które włącza się także nagrania video. 
Bez wątpienia spektakl ten zasługuje na uwagę ze względu na dobrą grę aktorów. Pomimo swoich niedociągnięć może spodobać się widzowi. Zachęcam więc do obejrzenia spektaklu nawet po to, by sprawdzić jak ja dziś pojmuję kulturę, jak ja widzę teatr i co według mnie zasługuje na uwagę, a co wręcz przeszkadza w odbiorze oglądanego dzieła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz