Kupiec Wenecki, Teatr im. J. Osterwy, Lublin
/Marta Mazur/
Pierwsze
skojarzenie z tytułem „Kupiec Wenecki” to rybak, morze i przepiękne miasto
Weneckie, w którym ludzie są szczęśliwi, nie mają zmartwień i mogą podziwiać
piękne widoki.
Kupiec Wenecki
to komedia Williama Szekspira, która opowiada o relacjach między żydami a
chrześcijanami, w których najważniejszą rolę odgrywają pieniądze. Spektakl ten miał swoją premierę w Lublinie, został
wyreżyserowany przez Pawła Łysaka. Akcja rozgrywa się w Wenecji, mieście, które
jest centrum finansowym. Główny wątek dotyczy długu. Żyd Szajlok udziela
pożyczki Antoniemu, by ten mógł pomóc swojemu przyjacielowi Bassanio, który starał
się o rękę pięknej Porcyi. W razie nie
wywiązania się z umowy Żyd miał prawo wyciąć dowolny funt ciała. Antonio może
zapłacić życiem.
Scenografia, nad
którą czuwała Justyna Łagowska była bogata i trafnie dobrana. Na scenie dało
się zauważyć wiele barw pomieszanych ze sobą, w innej scenie znów było mniej
światła, a więcej jednolitości w doborze kolorów. Kostiumy były gdzieniegdzie pełne przepychu,
przy tym dopasowane do scenografii. Jednak już w pierwszej scenie dało się
zauważyć zbyt skąpy strój mężczyzny, która miał na sobie bieliznę i krótki
szlafrok. Nie było to zbyt estetyczne i mogło odwrócić zainteresowanie widza. Zbyt kuse sukienki miała również jedna z
dziewcząt. Rekwizyty odgrywały równie ważną rolę, skupiały uwagę widza i
wzbudzały tajemniczość. Nie wszystkie były użyte w odpowiedni sposób. Scena
kiedy dwie przyjaciółki paliły papierosy. Dym leciał prosto na widzów, co w pewien sposób było lekceważące i ukazujące
niską kulturę, a przecież teatr powinien
ukazywać wysoką kulturę. Można powiedzieć, że elementy użyte w spektaklu
sprawiały, że sztuka była bardziej nowoczesna.
Muzyka oddawała,
emocje jakie towarzyszą bohaterom w danym momencie. Taniec połączony z muzyką
wnosił w ten świat przedstawiony wiele radości i ukazywał jakieś szczęście
bohaterów.
W rolę Szajloka,
żyda wcielił się Janusz Jagodziński, odtwórca wielu ról teatralnych i
filmowych. Bardzo dobrze wczuł się w rolę znienawidzonego przez wszystkich
Żyda, który usilnie próbuje żyć według własnych przekonań i zasad, który
próbuje wymierzać sprawiedliwość. Obok
niego stanął Jerzy Rogalski, który świetnie zagrał Antoniego, gotowego oddać
życie, by pomóc przyjacielowi. Moją uwagę skupiły postacie Porcyi, bogatej
dziedziczki i jej powiernicy Neryssa. Marta Ledwoń i Halszka Lehman zagrały bardzo naturalnie dwie kobiety, które
łączy głębsza relacja.
Jeśli chodzi o
reżyserie, to widz był świadkiem kilku scen erotycznych, co w teatrze nie było
tak często spotykane. Postacie kobiet, które na scenie okazywały sobie uczucia
było niesmaczne i bardzo szokujące. W
teatzre widz jest współuczestnikiem pewnych scen i wydarzeń. Wszystko dzieje
się na żywo. Dzięki czemu mocniej przeżywa momenty, które nie powinny zostać
pokazane.
Do tej pory przedstawienia
teatralne kojarzyły mi się z szerzeniem kultury, z tym, że nie wszyscy chodzą
do teatru, że jest to pewien rodzaj ukulturalniania się. Teraz coraz częściej
widuje spektakle, w których ukazywana jest przemoc, erotyka, w które włącza się
także nagrania video.
Bez wątpienia
spektakl ten zasługuje na uwagę ze względu na dobrą grę aktorów. Pomimo swoich
niedociągnięć może spodobać się widzowi. Zachęcam więc do obejrzenia spektaklu
nawet po to, by sprawdzić jak ja dziś pojmuję kulturę, jak ja widzę teatr i co
według mnie zasługuje na uwagę, a co wręcz przeszkadza w odbiorze oglądanego
dzieła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz