wtorek, 9 kwietnia 2013

Dziady teatru telewizji

"Dziady", Swinarskiego, Teatr TV

/Hubert Gileta/


Ostatnimi czasy całą grupą mieliśmy okazję oglądać „Dziady” Swinarskiego w teatrze telewizji. Całość trwała 3 godziny co znacznie utrudniło odbiór, przynajmniej mi. Pomijając ten fakt spektakl był całkiem udany. Główny bohater przykuł moją uwagę na początku co już świadczy o dobrej obsadzie przez reżysera. Sztuka dzieliła się na dwie części z których można było wyodrębnić fragmenty słabsze i te lepsze, bardziej znane. 

Realizacja dzieła współgrała z otoczeniem. Część widowni stanowili sami aktorzy, ot taki zabieg montażowy. Sam dowiedziałem się o tym po obejrzeniu. A jeśli już wspominam o realizacji. Główną wadą tej projekcji było to, że kamera pokazywała tylko to co miał z zamierzeniu autor. Będąc w teatrze sam decyduje o tym na co chcę zwrócić uwagę i jak to potem powiążę w całość. Tutaj byłem tego pozbawiony, widziałem koncepcję reżysera ale większą frajdę z oglądania sprawia mi samodzielne jej szukanie. 
No i oczywiście klimat, klimat teatru. Zawsze panuje tam jakaś taka twórcza atmosfera, wyczuwalna zaraz po wejściu do teatru. Ludzie, którzy są ubrani bardziej szykowniej, dekoracja, obsługa. Wszystko to sprawia wrażenie jakiejś podniosłości i ważności. Że po coś tu przyszliśmy, że stanie się zaraz coś wzniosłego. Sam nawet wtedy czuję się bardziej elitarnie. Podczas projekcji właśnie tego mi zabrakło, ta egalitarność wydarzenia  jakoś mnie przytłaczała i nie mogłem sobie z tym poradzić. Dlatego troszkę na minus oceniam to spotkanie z teatrem. Ale jeśli chodzi o samą treść to nie ma nic do czego mógłbym się przyczepić. No i jeśli chodzi jeszcze o ważność tego dzieła od strony dokumentacji i ogólnie historycznej to też spory pozytyw. Sam osobiście mam nadzieję, spotkać ducha teatru podczas następnych projektów teatru telewizji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz