czwartek, 15 listopada 2012

„Prawdziwa historia człowieka z La Manchy”

Teatr ITP, KUL

/K. Kędzior/



Był to mój pierwszy spektakl teatru ITP, po którym stwierdziłam, że na pewno nie będzie ostatnim. Nie znam osobiście aktorów w nim grających, lecz po przedstawieniu, mogę z czystym sumieniem przyznać, że zespół wyglądał na niesamowicie zgrany. Każdy z aktorów tworzył swoją kreacje w sposób niezwykle wiarygodny. Bardzo spodobała mi się postawa każdego z osobna- ich widoczny zapał. Trudno jest zebrać piętrzące się myśli i ułożyć w jedną logiczną całość, żeby oddać klimat tego spektaklu. No, cóż nie da się. Zwrócę jedynie uwagę na kilka aspektów, które przykuły moją uwagę.


Najbardziej nurtowało mnie to, dlaczego Cervantes był kobietą? Nie jest to istotne, ponieważ bardzo miło się jej słuchało.  Cervantes, o ile się nie mylę, z każdym kolejnym wejściem na scenę dojrzewał- z pewnością nie tylko on, ale także kreacje Don Kichota i jego giermka.
 Teraz wiem, dlaczego wszyscy powtarzają, jak bardzo ważna jest w teatrze dykcja. Zabrakło jej trochę Don Kichotowi przez co wielokrotnie trzeba było nadstawiać ucha, aby zrozumieć wypowiadane kwestie.  Bardzo tego nie lubię. W jego śpiewie było słychać wiele nieczystości, co usprawiedliwiam problemami z mikroportem. To musiało być dla niego stresujące, ale poradził z tym sobie bardzo dobrze. Co do Sancho Pansa- był po prostu fenomenalny. Jego ruchy, mimika twarzy- ogólnie całokształt.  Ciekawy był jego pogląd na wszystko co wokół niego się odbywało. Realista, twardo stąpający po  ziemi.  W opozycji do niego przedstawiono Don Kichota. Rycerz ten wskazywał na idealizm, który kierował jego postępowaniem. Walka z wiatrakami, czyli właściwie z symbolami  złych nawyków człowieka np. wybujałe ego, pragnienie pieniądza prowadzące do oszustwa itd., dawała wiele do myślenia. Gdy aktorzy zaczęli biegać z wiatrakami po scenie, szczerze się zaniepokoiłam, żeby nie zrobili sobie krzywdy. 
Chór pokazał swój temperament przed śmiercią Don Kichota. Groteska, którą wtedy ukazali niezwykle zapada w pamięć, równie mocno jak pomysł z białymi rękawiczkami, białym duchem, jego dziewczyną w połączeniu z ultrafioletem przy zgaszonych światłach.  Przesłaniem całego spektaklu wydaje się być nakaz określenia hierarchii  swojej wartości. Dążenia do celu i uwzględnianiu w tym dążeniu Boga. Bo właśnie trzeba dodać, że nawiązań do sfery sacrum było sporo. Don Kichot starał się doszukiwać dobra w każdym człowieku, choćby w karczmie, wśród szydzących  z niego ludzi. Bardzo spodobał mi się refren jednej z piosenek, który może spuentować spektakl:

  „Tylko człowiek ma poważny brak,
 tylko nas egoizmu toczy rak,
 tylko my siebie szukamy noc i dzień,
 tylko my bardziej nad blask cenimy cień.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz