Teatr ITP, KUL
/K. Kędzior/
Był
to mój pierwszy spektakl teatru ITP, po którym stwierdziłam, że na pewno nie
będzie ostatnim. Nie znam osobiście aktorów w nim grających, lecz po
przedstawieniu, mogę z czystym sumieniem przyznać, że zespół wyglądał na
niesamowicie zgrany. Każdy z aktorów tworzył swoją kreacje w sposób niezwykle
wiarygodny. Bardzo spodobała mi się postawa każdego z osobna- ich widoczny
zapał. Trudno jest zebrać piętrzące się myśli i ułożyć w jedną logiczną całość,
żeby oddać klimat tego spektaklu. No, cóż nie da się. Zwrócę jedynie uwagę na
kilka aspektów, które przykuły moją uwagę.
Teraz wiem, dlaczego wszyscy powtarzają, jak
bardzo ważna jest w teatrze dykcja. Zabrakło jej trochę Don Kichotowi przez co
wielokrotnie trzeba było nadstawiać ucha, aby zrozumieć wypowiadane
kwestie. Bardzo tego nie lubię. W jego
śpiewie było słychać wiele nieczystości, co usprawiedliwiam problemami z
mikroportem. To musiało być dla niego stresujące, ale poradził z tym sobie
bardzo dobrze. Co do Sancho Pansa- był po prostu fenomenalny. Jego ruchy,
mimika twarzy- ogólnie całokształt.
Ciekawy był jego pogląd na wszystko co wokół niego się odbywało.
Realista, twardo stąpający po ziemi. W opozycji do niego przedstawiono Don
Kichota. Rycerz ten wskazywał na idealizm, który kierował jego postępowaniem.
Walka z wiatrakami, czyli właściwie z symbolami
złych nawyków człowieka np. wybujałe ego, pragnienie pieniądza
prowadzące do oszustwa itd., dawała wiele do myślenia. Gdy aktorzy zaczęli
biegać z wiatrakami po scenie, szczerze się zaniepokoiłam, żeby nie zrobili
sobie krzywdy.
Chór pokazał swój temperament przed śmiercią Don Kichota.
Groteska, którą wtedy ukazali niezwykle zapada w pamięć, równie mocno jak
pomysł z białymi rękawiczkami, białym duchem, jego dziewczyną w połączeniu z
ultrafioletem przy zgaszonych światłach.
Przesłaniem całego spektaklu wydaje się być nakaz określenia
hierarchii swojej wartości. Dążenia do
celu i uwzględnianiu w tym dążeniu Boga. Bo właśnie trzeba dodać, że nawiązań
do sfery sacrum było sporo. Don Kichot starał się doszukiwać dobra w każdym
człowieku, choćby w karczmie, wśród szydzących
z niego ludzi. Bardzo spodobał mi się refren jednej z piosenek, który
może spuentować spektakl:
„Tylko człowiek ma poważny brak,
tylko nas egoizmu toczy rak,
tylko my siebie szukamy noc i dzień,
tylko my bardziej nad blask cenimy cień.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz