poniedziałek, 13 stycznia 2014

Boska



Boska!, Teatr TV
/Aleksandra Kozak/


 
W dobie ogłupiających mediów niełatwo jest odnaleźć sztukę, czy też film, który prócz czysto rozrywkowej funkcji, potrafi także wzruszyć, rozśmieszyć, czy skłonić do przemyśleń. Na szczęście na ratunek spragnionemu wysokiej kultury widzowi przybywa Teatr Telewizji Polskiej.
W pamięci szczególnie zapadł mi spektakl "Boska!", wystawiany przez TTP w 2011 roku, w reżyserii Andrzeja Domalika. W rolę tytułowej boskiej wcieliła się Krystyna Janda, a na teatralnych deskach towarzyszyli jej także Maciej Stuhr i Wiktor Zborowski. Aktorzy wyśmienicie udźwignęli ciężar swoich ról, zaś ekscentryczna postać divy, Florence Foster Jenkins, czaruje i zadziwia już od pierwszych minut spektaklu.
Wraz z rozwojem fabuły widz ma okazję zapoznać się z historią najgorszej śpiewaczki operowej, która pomimo kompletnego braku talentu wokalnego, z uporem i lekką naiwnością organizuje kolejne recitale. Postać Florence była na tyle barwna, iż niemożliwym było, aby pozostała widzowi całkowicie obojętna. Samo wyczekiwanie na wokalny popis "boskiej" nie pozwalało na oderwanie się od ekranu. Krystyna Janda po raz kolejny ujawniła swój olbrzymi talent, racząc widzów niesamowicie profesjonalnym fałszem. I choć sam śpiew do najprzyjemniejszych nie należał, to jednak nietypowe stroje i zachowania bohaterki potrafiły wywołać uśmiech i rozbawienie.
Postać Florence nie jest jednak zwyczajną, przerysowaną bohaterką, mającą wywołać u widza niepohamowaną dawkę śmiechu. Przede wszystkim jest symbolem marzycielki, na tyle zapatrzonej w swoją pasję, by realizować się nawet pomimo kompletnego braku kompetencji i ostrej krytyki ze strony znawców muzyki.
I choć najwięcej uwagi poświęca się właśnie postaci Jandy, to jednak moją uwagę przykuł Cosme, odgrywany przez Macieja Stuhra. Postać wyjątkowo urokliwa, dobrze odegrana i przede wszystkim równie wyrazista co cała reszta bohaterów. Dodatkowo, Stuhr sprawdził się także w roli narratora, który umiejętnie zamknął opowieść o wokalnych perypetiach Florence, ujmując w zaledwie kilku zdaniach sens i puentę spektaklu.
Czas poświęcony "Boskiej!" zdecydowanie nie był zmarnowany. Zarówno muzyka, gra aktorska jak i sama fabuła wzbudzały emocje i ciekawość, jednocześnie pozostając sztuką na tyle lekką, by móc cieszyć zmysły zarówno koneserów, jak i wymagającej i niezmiernie krytycznej młodzieży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz