środa, 15 stycznia 2014

Teatralna podróż do Turcji



Latający kufer, Teatr Andersena w Lublinie

/Katarzyna Krzywicka/

Zimą można planować wakacyjne egzotyczne podróże, bo przecież jest na to dużo czasu. Można pić gorącą herbatę i oglądać zdjęcia z odbytych wojaży. Można też wracać do teatralnych podróży, bo teatr daje przecież wspaniałą możliwość przenoszenia się w mig nawet w najodleglejsze zakątki świata.
 Z lubelskim Teatrem im. Ch. H. Andersena wybrałam się do Danii, a potem do Turcji. Podróżowaliśmy nie samolotem, nie autobusem, nawet nie pociągiem – a latającym kufrem!

W spektaklu o takim właśnie tytule – „Latający kufer” polsko-tureckiego tandemu: Arkadiusza Klucznika i Ece Okay (spektakl jest prezentem lubelskiego teatru dla tureckich przyjaciół, efektem wieloletniej współpracy teatralnej Lublina i Istambułu) z Hansem Andersenem (Bartosz Siwek) po śmierci jego ojca, spakowaliśmy wszystkie smutki, problemy (a Hans ma ich dużo – okazuje się bowiem, że po rekompensatę zgłasza się do niego połowa miasta, której ojciec dłużny był pieniądze i usługi) w magiczny kufer i poszybowaliśmy wysoko ponad smutnymi, zimnymi, szarymi duńskimi uliczkami i głowami rozkrzyczanych ludzi.
            Dzięki prezentowanym fotografiom, wizualizacjom (Dawida Kozłowskiego) i egzotycznej muzyce, między innymi tej w wykonaniu Tarkana – popularnego tureckiego piosenkarza, przenieśliśmy się do Istambułu. Jego ulice tętniły życiem – pełne nasyconych barw, żywiołowych ruchów, krzyków kupców i zapachów rodem z wielkiego targowiska, gdzie przyprawy, owoce i inne smakowite produkty kuszą wonią, kształtem, kolorem.
            W istambulskiej wieży zamknięta jest księżniczka (Urszula Pietrzak, również choreografka spektaklu) - nie tylko piękna, ale i samotna. Rodzice – groźny turecki sułtan (Piotr Gajos) i eteryczna, niebywale piękna, ale strachliwa matka (Roma Drozdówna) zabraniają do niej dostępu wszystkim mężczyznom. Przepowiednia głosi bowiem, że księżniczka zakocha się nieszczęśliwie i będzie z tego powodu bardzo cierpiała. Pewnego dnia na szczycie zamkowej wieży w samym sercu Turcji ląduje magiczny kufer, a w nim –wspomniany już Andersen. Hans przypomina sobie, że w Danii był znanym bajarzem – zaczyna więc snuć na tureckim dworze jedną z ulubionych historii. Opowieścią o Brzydkim Kaczątku kradnie serce nie tylko księżniczki, ale i całej tureckiej rodziny.

Szkatułkowa kompozycja pozwala na zaprezentowanie dwóch historii (Hansa, księżniczki i tureckiego dworu oraz baśni o Brzydkim Kaczątku) i akcję dwuplanową – pierwsza część odgrywana jest w żywym planie, druga zaś przez aktorów animujących ptaki ukryte pod połami noszonych strojów. I tak – turecka matrona z wijącego się wokół jej ciała białego skrawka materiału tworzy przepięknego łabędzia. Sułtan gdzieś z turbanu odpina szpilkę i już w jego rękach znajduje się pokaźny kogut. Zaś Brzydkie Kaczątko stworzone zostaje z szaty ubogiej służącej (Gabriela Jaskuła).
To zaskoczenie dla widzów – dzieci popiskują z radości, a dorośli kombinują, czyje jeszcze szaty zmienią się za moment w barwnego ptaka.

             Lubelski „Andersen” stawia na taniec. W repertuarze teatru jest przedstawienie sprzed kilku lat - „Piękna i Bestia”, gdzie rolę Pięknej tańczy Anna Żak związana z Lubelskim Teatrem Tańca oraz spektakl taneczny „Królowa śniegu”, w którym ruchową narrację snują Przemek Basa - tancerz hip-hopu oraz Ewelina Drzał - tancerka Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej.
W „Latającym kufrze” prócz rozbudowanych układów tanecznych, gdzie wszyscy aktorzy mają okazję zaprezentować ruchy niczym z tureckiego teledysku – okrążenia biodrami, taniec brzucha – jest też tańczący Łabędź. Tę rolę reżyserzy powierzyli Wojciechowi Kaproniowi z Lubelskiego Teatru Tańca oraz Dawidowi Bartoszkowi z Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej.
Miałam okazję podróżować latającym kufrem prowadzona przez Łabędzia-Kapronia. Spełniał on rolę przewodnika i doradcy wspierającego małego Hansa. Niezwykła lekkość, eteryczność, płynność ruchów tancerza powodowała, że chciało się zapaść w teatralny fotel i rozmarzyć o podróżach i możliwym przecież w teatrze szybowaniu w chmurach.


            Rodzice powtarzają swoim dzieciom – podróże kształcą. I mają rację. Ale czasem wystarczy przejechać pół miasta i usiąść w fotelu teatralnym, by odbyć magiczną podróż, z której będą i przepiękne wspomnienia, i mądre wnioski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz