/Jakub Bieńkowski/
Tytuł
nie bez powodu, ponieważ Pakujemy manatki to rzeczywiście komedia, która jest
niczym scena teatralna. Widzowie są świadkami wydarzeń mających miejsce w
małej, zapadłej dzielnicy żydowskiej. Umierają po kolei: ojciec rodziny, który do
końca nie zrobił, kochający syn (w samym środku zupy!), pragnący odpoczynku i
kurażu swej umiłowanej matuli (tylko czemu mamusia wychodzi z luku autobusu
jadącego do kurortu po powrocie z sanatorium?!) itd.
Całość okraszona jest
niewybrednym, ale smacznym i celnym dowcipem. Satyra drobnomieszczańska? Ależ
owszem! Śmiejemy się z zaścianka, jakim mogą być ściany naszych rodzinnych
miast.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz