„Kuracja” Teatru Telewizji
/Marcin
Kanadys/
Pewien
młody psychiatra, zaraz po zakończeniu studiów, wpada na pomysł przeprowadzenia
autorskiego eksperymentu. Postanawia na 3 miesiące zamknąć się w szpitalu
psychiatrycznym aby móc lepiej poznać swoich pacjentów. Udając wariata i
jednocześnie otoczony przez wariatów zaczyna wątpić w sensowność eksperymentu.
Inni pensjonariusze szpitala w niezrozumiały dla niego sposób od razu poznają
że jest inny, nie pozwalają się do siebie zbliżyć, główny bohater zaczyna
odczuwać coraz większe wyobcowanie. Przeniesiony na inną salę poznaje innego
osadzonego psychiatrę, który zaczyna mu wyjaśniać reguły panujące w szpitalu.
Mocna
rzecz. Spektakl, wyreżyserowany przez Smarzowskiego na podstawie opowiadania
Jacka Głębskiego trwa niecałe 70 minut, przez które reżyser nieustannie męczy
widza w wyjątkowy dla siebie sposób. Pomimo, że fabuła produkcji jest dość
przewidywalna, Smarzowski udowadnia swój talent do wstrząśnięcia widzem, który
do perfekcji doprowadzi w „Weselu” i „Domu Złym”. Widać też upodobanie
Smarzowskiego do nietrzeźwej wizji świata, którą tak jak w wymienionych wyżej
filmach kreuje alkohol, tak w „Kuracji” z głównymi bohaterami robią to podawane
im na siłę psychotropy. Przerażające ukazanie realiów typowo polskiego szpitala
psychiatrycznego, podlane surrealistycznym sosem, z typowymi dla Smarzowskiego
coraz to bardziej dołującymi zwrotami akcji oraz wtrętami politycznymi. W
obrazie występuje także cały wianuszek związanych z reżyserem aktorów - między
innymi Bartosz Topa, Marian Dziędziel czy Arkadiusz Jakubik. Wszystkich
przyćmiewa jednak rewelacyjny Krzysztof Pieczyński w roli oszalałego psychiatry
Krynickiego.
Spektakl Smarzowskiego o przede wszystkim świetnie wyreżyserowana sztuka. Aktorzy doskonale odnajdują się w swoich rolach i wyjątkowo dobrze udają wariatów. Duże uznanie należy się autorowi powieści, która według mnie może konkurować z „Lotem nad kukułczym gniazdem”. Genialna rola Bartłomieja Topy sprawia, że spektakl ogląda się z rosnącą ciekawością.
Spektakl Smarzowskiego o przede wszystkim świetnie wyreżyserowana sztuka. Aktorzy doskonale odnajdują się w swoich rolach i wyjątkowo dobrze udają wariatów. Duże uznanie należy się autorowi powieści, która według mnie może konkurować z „Lotem nad kukułczym gniazdem”. Genialna rola Bartłomieja Topy sprawia, że spektakl ogląda się z rosnącą ciekawością.
Z całą
pewnością dla miłośników Wojtka Smarzowskiego jest to seans obowiązkowy. Dla
innych może się okazać jedynie dobrym medycznym thrillerem w minimalistycznej
formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz