poniedziałek, 13 stycznia 2014

Popkulturowa zabawa w zombie

Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł, Teatr im. J. Osterwy, Lublin
/Kamil Wykrętek/





    Sztuka Pawła Demirskiego: Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł… czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte, w reżyserii Remigiusza Brzyka, którą dane mi było widzieć w na scenie Osterwy to rzecz o polskim czyśćcu, który chyba jednak bardziej przypomina nasze, swojskie „polskie piekiełko”. Bohaterowie dramatu próbują poradzić sobie z typowymi dla Polaków kompleksami i traumami a codzienne realia mieszają się z wydarzeniami ważnymi dla XXI wiecznej Polski.


   Po wejściu do Sali, na scenie widzimy stalową klatkę, w której Brzyk zamknął osiem potworów – jednego niemieckiego i siedmioro polskich (w tym dwoje znanych z gazet). Piszę „potworów”, ponieważ spektakl wygląda jak spotkanie trupów. Aktorzy z twarzami pomalowanymi na biało, z sinymi ustami i strugami zaschniętej krwi na niedawno zadanych ranach siedzą w klatce urządzonej jak pokój mieszkalny – z fotelami, kanapami, starym kredensem. W głębi znajduje się podest, na którym w finale wszyscy się zgromadzą, głośno marząc, z kim chcieliby spotkać się w niebie. Wróćmy jednak do bohaterów; możemy wśród nich odnaleźć przerażonego śmiercią i możliwością spotkania ze swoją zmarłą matką Wojciecha Jaruzelskiego (w tej roli Krzysztof Olchawa), oskarżonego o pedofilię arcybiskupa Juliusza Paetza (Paweł Kos), prostackiego dresiarza, kibica Motoru Lublin (Wojciech Rusin), niemieckiego turystę‑amatora seksturystyki domagającego się udziału w komercyjnej rekonstrukcji oblężenia Westerplatte (Przemysław Gąsiorowicz), dwie upiorne uciekinierki z Auschwitz (Marta Sroka, Halszka Lehman), eurosierotę (Daniel Dobosz) i ambitną, marzącą o światowej karierze aktorkę, którą, aby było śmieszniej zabił ciągnik (Marta Ledwoń). Każdy z nich tworzy odrębną historię i zmaga się ze swoimi demonami. Mamy tutaj więc  traumy wojny, ekonomiczne wykluczenia, niskie zarobki, niedomkniętą historią życia, rozterki neoliberalnej gospodarki i przymus emigracji, ale też seksualne afery w Kościele katolickim.
Sam tekst dramatu, chwilami zabawny, momentami poważny a nawet wzniosły to świetne połączenie języka potocznego z poezją. Wiele ze zdań wypowiadanych przez bohaterów zapada w pamięć; raz jako prześmiewcze żarty a raz jako coś, co trafnie opisuje sytuację w Polsce. Niespełniona piosenkarka krzyczy: ,,Po co mi ta wasza kultura? Ubiorę się w nią? Zapłacę nią za coś?", Staruszka co rusz powtarza, że „administracja tego kraju traktuje mnie gorzej niż hitlerowcy”, Dresiarz, jak nietrudno się domyślić biega po scenie z szalikiem wrzeszcząc „Motor! Motor!” a Chłopiec w pewnym momencie podbiega do Biskupa, podnosi sutannę i krzyczy „Julek, nie daruje ci tej nocy!” I tak oto powstaje uniwersalny obraz polskiego społeczeństwa, sfrustrowanego, nie mogącego poradzić sobie z przeszłością.
   A teraz o scenografii; jest ona naprawdę dobrze dopracowana i przemyślana. Niemal każdą sekwencję ilustruje oddzielny rekwizyt. Kiedy mowa o Warszawie, aktorzy pokazują wielkie fotosy miasta, gdy mowa o ZOMO, wyciągają milicyjne tarcze i uderzają w nie gumowymi pałkami, gdy na jaw wychodzi cel podróży niemieckiego turysty, aktorzy ustawiają się do zdjęć w wyuzdanych pozach, Biskup, zapytany, z którym papieżem chciałby spotkać się w niebie – zaczyna jeść kremówkę. Kiedy aktorzy nie biorą udziału w zbiorowej prezentacji elementów scenicznych, wypowiadają tekst nie ruszając się z miejsc. 
   Cała sztuka, ogólnie rzecz biorąc wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Aktorzy nie „klepali” swoich ról, ale wczuwali się w nie na całego, co dało świetny efekt. Zdumiewa mnie też fakt, że wiele ze spraw omawianych w tym dziele jest aktualnych i dzisiaj (zauważmy, że tekst pochodzi z 2007 roku). Mamy tutaj naprawdę dobry, mocny teatr z jakimś przekazem, zależnym od indywidualnej interpretacji każdego z widzów. No i cóż, pozostaje tylko ,,prać swoje brudy ręcznie, bo na pralkę przecież nas nie stać". Zastanawia mnie tylko, kto jest tytułowym diabłem. Polak, Niemiec, czy Unia Europejska?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz