poniedziałek, 13 stycznia 2014

Tango



Tango, Teatr Telewizji
/Arletta Kępińska/

  Tango opowiada o świecie naznaczonym piętnem rozkładu wszelkich wartości. Bunt przeciwko rozpadowi norm i utopijne dążenie do uporządkowania rzeczywistości  kończą się klęską, co stanowi o gorzkiej wymowie tego arcydzieła. Tango uznawane jest za najznakomitszy i najpopularniejszy w Polsce, znany na świecie utwór klasyka rodzimej dramaturgii współczesnej – Sławomira Mrożka.
     Istnieje wiele inscenizacji tego dramatu. Moim zdaniem, najlepszą było przedstawienie z 1997 roku, którego premierę sfilmowano i zaprezentowano w TVP w ramach cyklu Teatr Telewizji. Spektakl w reżyserii Macieja Englerta odbył się na Scenie w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie.
     Gwiazdorska obsada znakomicie wydobyła wciąż aktualne sensy utworu, utrzymanego w charakterystycznej dla autora konwencji groteski. Nie dość, że Englert nie ingerował w tekst Tanga, to jeszcze z wielką dokładnością zastosował się do wskazówek Mrożka, umieszczonych w didaskaliach.
     Piotr Adamczyk świetnie wcielił się w postać Artura – młodzieńca, który ma dość chaosu i próbuje wychować swoją rodzinę. Niezbyt znany wówczas aktor był bardzo wiarygodny i przekonywujący w tej roli. Wspaniałą kreację stworzył także Krzysztof Kowalewski, Edek w jego wykonaniu był niewiarygodnie autentyczny. Za najzabawniejsze postacie w tym spektaklu uważam Stomila granego przez Zbigniewa Zapasiewicza oraz Babcię przybraną w skórzaną czapkę z daszkiem, w którą wcieliła się Danuta Szaflarska. Jednak moją szczególną uwagę przykuła postać wuja Eugeniusza, być może dlatego że darzę ogromną sympatią grającego go Wiesława Michnikowskiego znanego z Kabaretu Starszych Panów. Zdecydowanie za najlepszą scenę uważam tango La Cumparsitę w wykonaniu Edka i Eugeniusza.
     Z czystym sumieniem mogę polecić obejrzenie tego spektaklu. Ta histeria Artura co innego znaczyła w PRL-u, krainie bezideowych ideowców, co innego znaczy dziś. Szukanie wartości na chybił trafił wtedy było kpiną, dziś jest może jedną z najbardziej przejmujących scen spektaklu - pisał po premierze Tanga w inscenizacji Macieja Englerta recenzent Polityki. - Spektakl jest gorzką autoanalizą, lustrem podsuniętym inteligenckiej widowni, której teatr tym razem nie pozwala się tak beztrosko bawić, jak to ostatnimi czasy na Mokotowskiej bywało. To my tańczymy tango argentyńskie z figurami: ekstatyczne, podniecające i wymyślone kroki donikąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz