Glany na glanc, Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
/Artur Szarkowicz/
Tytułowe
glany to broń, która posłużyła głównemu bohaterowi do zabójstwa człowieka.
Motywem była wrogość wobec odmienności i pobudki neonazistowskie. Duma zabójcy
staje w opozycji do przebaczenia udzielonego przez ofiarę przed śmiercią.
Właśnie te problemy: ślepe oddanie ideologii, tolerancja i miłość do bliźniego
dominują w sztuce kanadyjskiego autora, Davida Gowa.
Spektakl
przenosi widzów do wielokulturowego Toronto, a dokładniej rzecz ujmując – do
aresztu, w którym przebywa Mike (Robert Żurek), młody skinhead, zatrzymany za
pobicie i spowodowanie śmierci Hindusa. Z urzędu przydzielony zostaje
przestępcy adwokat, Daniel (Marek Kępiński), w którego żyłach płynie żydowska
krew i który z ledwością toleruje swojego klienta. Chłopak bynajmniej nie
odczuwa skruchy, a prawnik, oprócz przygotowania dobrej obrony, stara się
uświadomić mu wagę popełnionego przezeń przestępstwa. Po początkowej niechęci
Mike podejmuje współpracę, uzmysławiając sobie, że nie tylko odebrał jedno
życie, ale że ponadto marnuje drugie.
Aktorów
jest tylko dwóch, co jednak w zupełności wystarcza, pozytywnie wpływając na
klimat przedstawienia. Niejednokrotnie widz jest świadkiem ostrych, wulgarnych
kłótni, dzięki czemu bohaterowie stają się prawdziwsi, a ich wzajemna wrogość
czy obrzydzenie – niemal namacalne. Między scenami dialogów pojawiają się sceny
monologów, które – ukazane w sposób ciekawy (oświetlona jest jedynie twarz
przemawiającego) – budują klimat i niepokoją. Scenografia z kolei, choć
obejmuje jedynie trzy krzesła i stół, dobrze komponuje się z nastrojem
odosobnienia na scenie, kierując uwagę widza na psychikę postaci.
Spektakl
stara się przekazać, że nie można ślepo realizować założeń dowolnej ideologii,
jako ludzie bowiem zobowiązani jesteśmy do ciągłych refleksji nad swoim
postępowaniem, do słuchania własnego sumienia i do samodzielności w myśleniu.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń